[S&W:] Lajes do Pico

Charakterystyczne dla Azorów są krzewy hortensji, rosnące wzdłuż szos, o czym mogliśmy przekonać się na własne oczy. Z Pico da Urze udaliśmy się w stronę São João wąskimi drogami, przypominającymi bardziej ścieżki, aż wjechaliśmy między dwie ściany hortensji. I tu pojawia się pytanie: dlaczego nie zrobiliśmy zdjęć?!?! Będziemy tego zapewne zawsze żałować. Do zapamiętania na przyszłość!


Hortensje w jednej z uliczek Lajes do Pico



Uroki małego miasteczka


SUARRILK:

Gdybym miała komuś polecić miejsce do zamieszkania na Pico, byłoby to Lajes do Pico - najstarsza miejscowość wyspy, która najdłużej też pozostawała ośrodkiem polowań na wieloryby. Miasteczko oczarowało mnie niedługimi uliczkami, niewysokimi domami, z których wystawały co rusz inne balkony (kamienne, drewniane, żeliwne), kwiatami w zaułkach, kojarzącymi się z Czarnogórą i Kretą... Tylko niebo jest tu zupełnie inne. Najczęściej białe ze względu na chmury.

Białe fasady domów są bardzo charakterystyczne dla Pico.
Zakładam, że dla Azorów w ogóle :)

Miasteczko niewielkie, ale samochodów kupa.

Palmy widujemy w zasadzie tylko w miasteczkach.

Zdobione balkony to w Lajes widok powszechny.

Obok kamienic odmalowanych były i takie cokolwiek pogryzione zębem czasu...

Takie zaniedbane domy przejęła w swe władanie roślinność.

Jedna z ładniejszych uliczek, którymi spacerowaliśmy.

Fotograf przy pracy

Kocurek z wakacji musi być!
W Lajes zjedliśmy lunch, popijając go kawą, zwiedziliśmy też Muzeum Wielorybnictwa, w którym obejrzeliśmy film z 1970 r. o pracy wielorybników (pokazywał jeden dzień z życia miasteczka, podczas którego zabito i ściągnięto to portu kaszalota), a także przepiękne scrimshaw - rzeźbione bądź malowane zęby i kości wielorybów, najczęściej kaszalotów, ponieważ są to jedyne wieloryby, które nie toną po śmierci i najłatwiej je holować do portu. W muzeum zebrano także narzędzia i łódkę, które służyły do polowań.


WITFANG:

Lajes zrobiło na Suarrilk duże wrażenie. Na mnie nie aż tak wielkie. Aczkolwiek to ładne, małe miasteczko. W porcie pożywiliśmy się tostami. Ja wybrałem taki z "owocami morza". Miałem nadzieję na coś pysznego. Dostałem pampersa posmarowanego pastą z mrożonych krabów. Jedzenie po raz kolejny zawiodło mnie na Azorach :(

Lajes do Pico z punktu widokowego nad miasteczkiem

Okolice Lajes

Widok na zachodnie wybrzeże Pico

Farmer przy pracy - uprawa bananów

Biżuteria z wielorybów

Muzeum Wielorybnictwa było za to bardzo ciekawe. Polowanie na te piękne zwierzęta to coś okropnego. Na szczęście, nie jest już praktykowane. Korzystając ze swojej tradycji Azorczycy wciąż zarabiają na wielorybach, ale w bardziej humanitarny sposób (muzea, pamiątki, rejsy po oceanie).

W muzeum nabyliśmy pamiątki. Ja zaopatrzyłem się w amulet w kształcie kła, wykonany z górnej części zębów wieloryba. Suarrilk wzbogaciła kolekcję kolczyków o dwa kaszaloty wykonane z kości wieloryba.

Pamiątki z Pico

Komentarze