[S:] Smoczyca vs. komentarz przekładowy - FLAWLESS VICTORY!!!

Ufff. 
Praca semestralna* za mną :D Jeszcze tylko wydrukować, przeczytać pod kątem błędów i literówek, a w poniedziałek wreszcie ją oddam ^^ 

Ostatnie dni były straszne, zaczęłam we wtorek - przeczytałam Barchudarowa i napisałam pół wstępu. W środę, z okazji pierwszego dnia okresu, męczących korepetycji i wrodzonego lenistwa, nie tknęłam nawet tego niedokończonego wstępu. W czwartek miałam mocne postanowienie przysiąść do tego komentarza i napisać na brudno cały. Rozmowy z Asią i Krzysiem mnie pocieszyły - nie będzie tak źle, w sumie to łatwe przecież... 

Niemniej, kiedym siadła w domu do pracy, okazało się, że nie mogę zebrać myśli, mam problemy z wyrażeniem tego, co chcę ująć w słowa i w ogóle szło mi jak po grudzie, aż musiałam zrobić przerwę, bo nic już nie wiedziałam - co pisać, o czym, co jest co, i w ogóle depresja mnie ogarnęła, że jestem nieefektywna, głupia i do niczego się nie nadaję. Zwłaszcza że ten wstęp przepisywałam na komputerze 3 godziny! o_O

W piątek wszelako pisałam komentarz bez przerwy 8 godzin - najpierw nad Barchudarowem, potem przed komputerem - aż przed oczami zaczęły mi falować czerwono-czarne pasy i polskie litery zlały się z rosyjskimi bukwami :P - i prawie skończyłam :) - gdyby nie fakt, że odłożyłam pracę na ostatnią chwilę, zamiast uporać się z nią choćby weekend wcześniej, mogłabym być z siebie dumna. Musiałam zrobić przerwę po 4 godzinach przed komputerem, bo cały dzień nic nie jadłam. 

Problem w tym, że jestem perfekcjonistką, więc w pewnym momencie ogarnęła mnie myśl, że nigdy tego nie skończę, bo ciągle coś nowego do omówienia znajdowałam w tekście, wciąż pojawiały się jakieś nowe problemy, a wszystko wydawało się ważne i niczego nie chciałam pominąć... W którejś chwili się załamałam, bo co znalazłam do omówienia jakieś słowo czy fragment tekstu, okazywało się, że nie mam pojęcia albo jak je wytłumaczyć, albo do jakiej techniki przekładowej je zaliczyć. W końcu postanowiłam ominąć parę zjawisk i przykładów. W końcu to nie praca magisterska, tylko krótki komentarz na zaliczenie semestru :P Gdybym dalej była taka dociekliwa, to do końca sesji zimowej tkwiłabym nad tym tekstem i jego tłumaczeniem...

Dlatego też dzisiaj , tuż przed chwilą, postawiłam ostatnią kropkę. 
Tak się niesamowicie cieszę :D

Szkoda, że teraz muszę kuć terminologię do poniedziałkowego kolokwium...

* A praca semestralna była swego rodzaju rozgrzewką przed pracą magisterską, polegała bowiem na tym samym, na czym polegać będzie ta ostatnia - przetłumaczeniu tekstu i napisaniu komentarza do własnego tłumaczenia (dlaczego przetłumaczyłam tak, a nie inaczej). 

Komentarze