[S:] Z wizytą u towarzysza Lenina - 03.06.2007

Tiaa, w końcu i tam dotarłyśmy.

Godzina sterczenia w długaśnej kolejce (z okazji otwarcia mauzoleum zamykają calutki Plac Czerwony, obstawiają bramkami, a kolejka wije się aż do Sadu Aleksandrowskiego) dla trzech sekund w towarzystwie Wodza. Niemniej, moim zdaniem, było warto się tam wybrać, by zobaczyć mauzoleum i poczuć panującą w nim atmosferę.

Podchodziłam do wejścia dość nieśmiało, nie bardzo wiedząc, jak się zachować i czy nikt nie będzie na mnie krzyczał. Zresztą, oglądanie mumii w muzeum to nie to samo, co oglądanie trupa Lenina :P



Po przekroczeniu progu mauzoleum natychmiast oślepłam - wewnątrz było tak niesamowicie ciemno, że oczy nie zdążyły się przyzwyczaić (Plac Czerwony jak zwykle zalany był słońcem), tymczasem nie można się było nawet na chwilę zatrzymać. Dlatego dość pijanym krokiem szłam po schodach, skręcając ciągle w prawo. Wrażenie było niesamowite - wszystko wokół skrywała mgła, póki oczy nie przywykły, a na każdym podeście stało po trzech żołnierzy, wyłaniających się niespodziewanie zza zakrętów - za pierwszym razem się przestraszyłam.

Klimat podtrzymywał wystrój, a raczej czarny i czerwony marmur, którymi wyłożono wnętrze. W głównym pomieszczeniu, na podwyższeniu, które obchodzi się dookoła, stała szklana trumna z Leninem w środku. Well... hm, zawiodłam się Wodzem, wyglądał jak kiepsko zrobiona figura woskowa. Nie wiedziałam, że był taki niski.

Komentarze