[S]: "Home, sweet home"
Nikt nam nie pomógł z bagażami, więc z Martą i Beatką musiałyśmy je na dwa razy dowieźć na dworzec. Najpierw dotachałyśmy walizy, Marta - która się źle czuła - została z nimi na peronie, a potem we dwie z Beatą dowiozłyśmy hiperciężkie plecaki (zmieściło mi się jakieś dwadzieścia książek do mojego, plus wódka i pamiątki) - walizką nie dało się zbytnio manewrować, ale chociaż była ciężka i dość duża, łatwiej ją było dowieźć niż plecak, ten ostatni bardziej mnie zmęczył.
Jako że jestem sobą, bez krwi i siniaków sie nie obyło - rozwaliłam sobie dłoń o plastikową rączkę walizki, nabiłam wielki siniak na łokciu, przygniotłam stopę i uderzyłam się w wargę. Ale - przeżyłam! Jeszcze mnie bolą ramiona od plecaka - szłam prawie wpół zgięta, niosąc go na grzbiecie. Myślałam, że mi coś pęknie w kręgosłupie. A w każdym razie rozbolała mnie kość piszczelowa w prawej nodze. Nie wiedziałam, że grawitacja jest taka silna. Sama siebie zadziwiłam tym, ile rzeczy udało mi się poupychać w tym plecaku - jest mało praktyczny, bo wąski i trudno go dobrze zapakować. Nie byłam w stanie wstać, kiedy usiadłam w metrze z nim na plecach.
Z Beatą byłyśmy we dwie w przedziale, a z nami jechał jakiś facet. Hmm, dziwnie było się zamknąć na noc z jakimś obcym gościem w przedziale. Na szczęście, okazał się nieszkodliwy - tylko okropnie śmierdziały mu stopy. I chrapał ;/
Na granicy - przemytnicza panika. Najwięcej przewozili konduktorzy, pochowali papierosy wśród kabli pod sufitem, w zamkniętej łazience, gdzieś tam jeszcze. Czy muszę wspominać, że byli pijani już wieczorem na dworcu w Moskwie? Jeden co chwilę pytał, czy przewozimy z Beatą papierosy, a potem wymienił jedną paczkę z jakąś babką na wódkę, bo miała za dużo. W Terespolu, gdy celnicy już sobie poszli, koleś nie mógł sobie przypomnieć, komu dał papierosy, i co chwilę wszystkich o to pytał.
Nie mogę uwierzyć, że już jestem w Warszawie, w domu, czas tak szybko zleciał, chodzę na razie zdziwiona.
Jako że jestem sobą, bez krwi i siniaków sie nie obyło - rozwaliłam sobie dłoń o plastikową rączkę walizki, nabiłam wielki siniak na łokciu, przygniotłam stopę i uderzyłam się w wargę. Ale - przeżyłam! Jeszcze mnie bolą ramiona od plecaka - szłam prawie wpół zgięta, niosąc go na grzbiecie. Myślałam, że mi coś pęknie w kręgosłupie. A w każdym razie rozbolała mnie kość piszczelowa w prawej nodze. Nie wiedziałam, że grawitacja jest taka silna. Sama siebie zadziwiłam tym, ile rzeczy udało mi się poupychać w tym plecaku - jest mało praktyczny, bo wąski i trudno go dobrze zapakować. Nie byłam w stanie wstać, kiedy usiadłam w metrze z nim na plecach.
Z Beatą byłyśmy we dwie w przedziale, a z nami jechał jakiś facet. Hmm, dziwnie było się zamknąć na noc z jakimś obcym gościem w przedziale. Na szczęście, okazał się nieszkodliwy - tylko okropnie śmierdziały mu stopy. I chrapał ;/
Na granicy - przemytnicza panika. Najwięcej przewozili konduktorzy, pochowali papierosy wśród kabli pod sufitem, w zamkniętej łazience, gdzieś tam jeszcze. Czy muszę wspominać, że byli pijani już wieczorem na dworcu w Moskwie? Jeden co chwilę pytał, czy przewozimy z Beatą papierosy, a potem wymienił jedną paczkę z jakąś babką na wódkę, bo miała za dużo. W Terespolu, gdy celnicy już sobie poszli, koleś nie mógł sobie przypomnieć, komu dał papierosy, i co chwilę wszystkich o to pytał.
Nie mogę uwierzyć, że już jestem w Warszawie, w domu, czas tak szybko zleciał, chodzę na razie zdziwiona.
GOŚĆ: , NIWIDU.ORG
OdpowiedzUsuń2007/06/21 22:07:12
oooo i wielkie oczy
w każdym razie witamy w Polandii
bardzo tęsknilismy ^^ i ja też
-
LENAALEKSANDROWNA
2007/06/22 19:42:10
Witamy w Polsce:)
-
GOŚĆ: , DPO87.NEOPLUS.ADSL.TPNET.PL
2007/06/23 21:57:48
^^ hej hej