[S]: Żywot studenta poczciwego...

Poniedziałek:

Po raz pierwszy jechałyśmy metrem moskiewskim.
Wjeżdżałyśmy dłuuuugaśnymi schodami ruchomymi. Spojrzenie w dół wywoływało zawroty głowy. Wrażenie, jakby człowiek leciał do tyłu. Za to wagony swojskie. Zupełnie jak w Warszawie, dziwnym trafem ;)


Zgubiłyśmy się w drodze do polskiej ambasady. Dziadek z budki stróża spytał, co nas tak dużo dzisiaj konsulat nawiedza. Poinstruował nas, jak znaleźć wejście. Przez pół godziny byłyśmy w Polsce. I jeszcze nam zapłacili.

Minęłyśmy bramę ZOO. Jest cudowna! Wygląda jak mały zamek. A studenci mają do ogrodu wstęp wolny, hnufhnufhnufNie mogę się doczekać, kiedy wybierzemy się oglądać zwierzaki!

Zrobiłyśmy z Asią wielkie zakupy w supermarkecie. Dzięki temu w końcu mamy normalne talerze. Żegnajcie, jednorazowe plastiki!

Wróciłyśmy padnięte. Niełatwo było przytargać to wszystko do Puszkina...

Wtorek:

Zaczęły się zajęcia. 
Wszystkie - świetne! (Raptem dwie pary się odbyły... Za to naprawdę ciekawe.)

Prowadzące mocno zakręcone. Opowiadają co chwile anegdotki z życia. Jak się rozgadają, końca nie widać. Ot, rosyjska dusza. Ale pobiła je babka od chóru. Co 2 sekundy ociera twarz chusteczką, wygląda, jakby nosiła tandetna perukę, a mówi z prędkością większą od prędkości światła. Wpadła do sali zaprosić nas do udziału w chórze, bo rozpaczliwie brakuje jej słowiańskich głosów - ma 21 Wietnamczyków.

Środa:

Zajęcia od 9:30 do 16:30.
Trzeba było wcześnie zwlec się z łóżka, uch...
W nagrodę obejrzałyśmy film na praktycznej nauce rosyjskiego.

Gwoździem programu okazała się babka od metodyki nauczania. Weszła taka zgarbiona starowinka w wielgachnych okularach. Mówiła z zadyszką, co chwilę wygłaszając jakieś kąśliwe uwagi o Putinie. Opowiedziała nam 1/4 historii swego życia. Zacinała się chwilami jak płyta. Myślałyśmy przez chwilę z Asią, że nigdy nie dowiemy się, co spotkało Gribojedowa w Tbilisi. Niemniej, wiedzę ma wielką i umie ją przekazaćNa razie, same pozytywy ;)

Strasznie się tu obżeramy. Z Asią ciągle coś jemy. Albo tylko tak nam się zdaje. Czas dziwnie tu płynie. Z zawrotną prędkością mijają nam dnie, a nocą nie możemy zasnąć...

Wieczorem dostałyśmy głupawki i w szóstkę jeździłyśmy windą w tę i wewtę, szukając Polaków na wszystkich piętrach i robiąc dużo hałasu. Odkryłyśmy, że w windzie najłatwiej poznaje się mieszkanców akademika.

Komentarze