[S:] "Odpowiem śpiewająco: Niiic ciiieeekaaaweeego...!"

Niedzielny wieczór:

Odpadła nam klamka w łazience. Wcześniej przytrzymywałyśmy dzięki niej drzwi, by móc zamknąć zasuwę, teraz wołamy, żeby ktoś się oparł o nie z drugiej strony. Wot, tiechnika.

Chciałyśmy obejrzeć rosyjski melodramat w TV, ale ktoś źle spojrzał w program telewizyjny i się okazało, że dzień nie ten. No to posiedziałyśmy na siódmym piętrze, obserwując zaloty Chińczyka, podrywającego jakąś Chinkę. Prawie jak melodramat. :P


Poniedziałek:

Uciekłyśmy z nudnego wykładu. To był taki inauguracyjny wykład dla studentów z Europy Środkowej, na początek nowego semestru. Nikt nie dotrwał do końca.

Potem wywieźli nas autokarami w miasto. Wycieczka średnia, wszak co to za frajda "zwiedzać" stolicę Rosji z okna pojazdu. Niemniej podpowiedziała nam, dokąd się wybrać, dokąd pojechać bądź pójść, by zobaczyć ciekawe miejsca. Zawsze poruszamy się metrem i nie widujemy świata na powierzchni.

A Moskwa jest naprawdę piękna, jeśli się jej dobrze przyjrzeć. Nawet architektura czasów stalinowskich robi niemałe wrażenie.

Odkryłyśmy, że słońce wychodzi, gdy w planach na dzień mamy wyprawę na Plac Czerwony. Może jeśli codziennie tam będziemy jeździć, wreszcie zacznie się wiosna... :P

Zrobiłam dotąd 169 zdjęć.
Jestem aż na 16 :P

Wtorek:

Powiększyła nam się grupa. Dotąd było 7 osób i zajęcia z praktycznej mijały naprawdę fajnie, każdy miał swoje pięć minut i było kameralnie. Dojechała jednak grupka Polaków z Zielonej Góry i teraz jest nas dwanaścioro. Beznadziejnie.

Wybrałyśmy się z Asia wybadać spożywczy, który odkryłyśmy z okien autokaru w poniedziałek. Kupiłam sobie krem czekoladowy do kanapek - pełnia szczęścia. Nazywa się "Niezdarny Misiek".

Środa:

Mieliśmy rano zajęcia z grupą Chińczyków. Poznałam Phan Lu, studenta trzeciego roku jakiegoś uniwersytetu w Pekinie.

Zjadłyśmy pozbawioną smaku zupę na obiad. Ryżu trzeba było szukać z lupą. Mięsa było jeszcze mniej.
Na pocieszenie nasmażyłyśmy placków ziemniaczanych.
A na deser zjadłam ostatni z przywiezionych kisieli. Bu.

Komentarze