[S]: Czekając na wiosnę...

Piątek:

Wstałyśmy późno. Jakoś zupełnie nie mogłyśmy zwlec się z łóżka, nawet Renia, którą zawsze budzi się jako pierwsza.

Pojechałyśmy na zakupy do Auchan.
To była cała wyprawa - najpierw dwie stacje metra, potem bezpłatny autobus, zatłoczony gorzej od komunikacji miejskiej w dzień Wszystkich Świętych (zostałam niemal wprasowana w szybę, a Asia się nie załapała, odgrodzona od nas niezniszczalnym murem emerytek), a wreszcie olbrzymie centrum handlowe, na którego przestrzeni wybudowano chyba wszystkie możliwe supermarkety. Acha, po rosyjsku nie ma Auchan. Jest Aszan :P


Zaopatrzyłam się w gustowne spodnie dresowe w kolorze turkusowo-morskim. ;)
Są za duże o rozmiar i za długie o dwa. Ale tyle tu jem, że pewnie je wypełnię. Już trochę przytyłam - czyt. nie mam wklęsłego brzucha nareszcie. Żebra nadal widać.

To, co rzuciło nam się w oczy, to olbrzymia różnorodność alkoholi. 
Cztery regały zastawione samym winem. I trzy tylko z piwem. Wow.


Zdobyłyśmy w końcu garnek.

Nie udało nam się znaleźć lampki nocnej (zawsze siedzę najdłużej i kiedy dziewczyny chcą spać, muszę gasić światło, by im nie przeszkadzać).

Zapomniałyśmy o desce do krojenia. Nadal maltretujemy plastikowy talerz.

Odkryłyśmy złoże polskich mrożonek Hortexu. :P

Wracałyśmy strasznie głodne i zmęczone. Zauważyłyśmy pąki listków na drzewach - hurra! :D Zresztą, było ciepło i cala nasza piątka wyciągnęła wiosenne kurtki. Nie mogę się doczekać, gdy wszystko się zazieleni i rozkwitnie! Uwielbiam wiosnę. Słońce i czyste, niebieskie niebo... Najbardziej nie mogę się doczekać, aż powietrze wypełni zapach bzu.

Bardzo dużo tu drzew, choć, niestety, nikną na tle gigantycznych budynków...
Nasza dzielnica to takie najbrzydsze warszawskie blokowiska XXL.

Sobota:

Nasza radość z okazji nadchodzącej wiosny okazała się przedwczesna. Rano padał śnieg. Potem deszcz. Ochłodziło się i było szaro i brzydko.

Wstałyśmy już koło 8:00 - szok :P - i miałyśmy jechać do Parku Izmajłowskiego na pchli targ, nakupić matrioszek i innych sierpów z młotami, ale miast tego wybrałyśmy się na kiermasz książek. Znalazłam "AŻ" 3 podręczniki do RPG - wszystkie w oryginale, do tego od D&D. Szukam dalej, czegoś po rosyjsku. Strasznie dużo tu fantastyki, pomijając sam fakt, iż Rosjanie w ogóle dużo czytają i kochają książki. Powieści fantastyczne dominowały na stoiskach... Aż nie wiadomo, co wybrać. ;) 

Stadion Olimpijskij, w którym mieści się największy targ książek, artykułów papierniczych i innych dóbr, jaki widziałam

Dlatego na razie kupiłam tylko słownik synonimów i zeszyt z Leninem.
A tak. Oraz czasopismo o fantastyce. O wiele lepsze od wszelkich wydawanych w Polsce. Przede wszystkim duże objętościowo i sensownie podzielone tematycznie. Do tego z ciekawą grafiką i interesującą treścią. Oraz filmem na DVD.

Powiesiłyśmy z Asią plakaty na ścianach. Nasz pokój wreszcie nabiera charakteru.
Ja obowiązkowo zawiesiłam nad łóżkiem przystojniaka. :P:P


Dowiedziałyśmy się, ze Teatr Bolszoj zamknięto z okazji remontu. Na 8 lat!
Huh, jak pech, to na całego.

Wieczorem silną babską grupą (10 osób) obejrzałyśmy film w telewizji - "Upał", czy też "Żar" po polsku pewnie brzmiałby tytuł. Nawet ciekawy, choć w sumie - o niczym. Taka lekka komedia obyczajowa o współczesnej Moskwie. Chwilami kompletnie nie dało się zrozumieć, co mówią bohaterowie. Tak to jest, gdy się uczy języka obcego, nie mają kontaktu z "żywą mową".


Niedziela:

Wybrałyśmy się z Asią na wielkie poszukiwanie podręczników i akcesoriów RPG. 
Znalazłyśmy tylko karty do Magica oraz ogromną księgarnię, w której spędziłyśmy prawie godzinę. Polowanie na komiksy również zakończone fiaskiem.

Pogoda umiarkowanie wiosenna, chłodno, a słońce nie może się zdecydować, czy świecić, czy nie. Obfotografowałam parę ciekawych budynków. Lubię wyłapywać interesującą architekturę, ale jakoś efekt moich zabaw z aparatem nie dorasta do pięt wyobrażeniom o tym, jak powinno wyglądać zdjęcie.

Czytam "Ogrody księżyca".
Zawiodłam się trochę na tej powieści, chwilami jest strasznie grafomańska. Niektóre fragmenty powinno się wypisać w księdze pt.: "Jak nie pisać powieści". Coś strasznego, przebrnąć przez nie. Przeszkadza też brak konsekwencji, niejasność scen i wydarzeń. Ale może to wina tłumaczenia... Tak czy siak, niektóre postacie są ciekawe. Inne jakieś takie papierowe. Brak jakiegoś opisu bohaterów i opisów w ogóle.

Nudzi nam się dziś strasznie.
Planowałyśmy zajęcia z tańca brzucha, ale znowu zostały odwołane. Dyskoteka dopiero w piątek.

Zajadam się bananowymi chipsami.

Komentarze