[S:] Zaczarowana

Problem z dobrymi książkami polega na tym, że kiedy się jedną z nich przeczyta, pozostałe książki tracą na atrakcyjności i wydają się dużo mniej ciekawe i gorzej napisane - chciałoby się czytać wciąż tę, która definitywnie się skończyła. W nocy doczytałam Czarodziejkę z Florencji. Nadal jestem pod wpływem jej magii. Chciałabym ciągle wracać do tej opowieści i odczuwam niedosyt. To książka, którą się pochłania, a nie czyta. I która pochłania czytelnika. Tętni życiem. Byłam nią zachwycona niezmiennie i niezmiernie już od pierwszego zdania. Aż do ostatniego, mimo że zakończenie historii Mogora Dell'Amore rozwiewa magiczną mgiełkę, spowijającą całą opowieść, niweczy nieco baśniowy nastrój. Niemniej i tak uważam, że książka jest fantastycznym dowodem niezwykłej pomysłowości i bogactwa wyobraźni autora. Ogromnie podoba mi się gawędziarska maniera prowadzenia narracji. Barwy, zapachy i dźwięki wylewają się z kart książki, odurzają, czarują. Postacie też są bardzo żywe i ciekawe. Chciałabym pisać z takim rozmachem i lekkością jednocześnie, budować takie niezwykłe opowieści. Ta książka jest jak największy i najpiękniejszy pokaz fajerwerków pod względem stylu, a do tego jeszcze obdarzona nieprzeciętnym duchem. To tak, jakby połączyć najbardziej fascynującą kronikę historyczną (ubarwioną tu i tam, naturalnie) ze zbiorem najbardziej magicznych, szalonych, wybujałych baśni i ozdobić anegdotami o kulturze i życiu prywatnym w Hindustanie za Mogołów oraz w renesansowej Florencji. Jakby się nie było czytelnikiem, tylko wężem, zahipnotyzowanym przez fakira i budzącym się dopiero na spisie treści, po 398 stronach...

Komentarze