[W:] I hate my job! Nothing new, right?
Przyjdzie
taki czas, że rzucę swoją pracę, nie mając nic w zanadrzu. Można by rzec, że to
głupota, ale cóż, tak trzeba. Jednak możliwe, że będę kiedyś musiał sobie
przypomnieć, dlaczego nie było mi szkoda.
Pracuję
w firmie o „ugruntowanej pozycji na rynku”, od lat zajmującej się handlem
hurtowym. Zacząłem pracę w 2010 roku i w ciągu 5 lat przeszedłem już swoje.
Chodzi nawet takie powiedzenie, że jeżeli ktoś dał sobie u nas radę, to da
sobie rade wszędzie :)
Ponieważ mam ostatnio mętlik w głowie, prosta tabelka z plusami i minusami pozwoli mi uporządkować fakty.
Plusy
|
Minusy
|
·
Umowa na czas nieokreślony.
·
Stanowisko koordynatora (najniższy szczebel w zarządczej kaście, ale
to już nie mięso armatnie :P).
·
Pakiet socjalny (średni, ale zawsze).
·
Średnia pensja. To nie są pieniądze, dzięki którym czuję się
bezpieczny finansowo, ale pozwalają mi żyć, póki nie mamy kredytu, dzieci, a
wszyscy są zdrowi.
|
·
Od początków mojej kariery tutaj firma tonie, z roku na rok, powoli,
ale podąża w jednym kierunku, na dno.
·
Pracuję nad projektem e-commerce, który nie powinien był powstać,
ponieważ firma nie była, nie jest i przez wiele lat nie będzie gotowa na taki
biznes.
·
Brakuje nam podstawowych funkcjonalności, które ma konkurencja.
·
Struktura IT w naszym projekcie jest tragiczna, ponad 20 systemów do
obsługi jednego sklepu internetowego. Systemy te nie zostały stworzone z
myślą o e-sklepie, w związku z czym zostały sztucznie dostosowane i
„połączone”.
·
Kilka miesięcy temu firma zdecydowała się nie wspierać projektu. Nie
ma kasy, więc dryfujemy i nikt nie wie, co z nami dalej.
|
Jakby
spojrzeć na lewą stronę, to pewnie dostałbym burę za marudzenie. Wiele osób ma
gorzej i pewnie wiele osób chciałoby się zamienić. Dostrzegam to i dlatego mam
dylemat. Bo nie jestem zadowolony z mojej pracy. Pozytywy przesłania mi prawa
strona tabelki, która sprawia, że nie mam siły tkwić w tym ambarasie. Od 3 lat
borykamy się z tymi samymi problemami i nie ma tygodnia, by coś się nie
spieprzyło. Nie ma tygodnia, by nie powstał jakiś problem, na rozwiązanie
którego czekamy przez kilka dni (w biznesie online to są eony). Wszystkie
moje pomysły wyczerpały się w ciągu tych 3 lat, nie wiem już, jak dalej
działać. Czuję, że mógłbym po prostu siedzieć i bez względu na to, czy wykonuję
jakąś pracę, czy nie, na nic to nie wpływa. Nie chce mi się już z tym walczyć,
bo czuję się jak Don Kichot. Eskalacja problemów nie trafia do świadomości
ważnych osób, bo ważymy za mało w skali firmy. Również moje pomysły na polu
marketingu się wyczerpały. Przez 3 lata nie udało mi się stworzyć niczego, co
miałoby widoczny wpływ na ten biznes. A co lepsze, nikt tu dokoła nie ma innych
pomysłów. W związku z tym wszystkim nie czuję, żeby moja praca miała
jakikolwiek sens. Nie czuję, że mogę się tutaj rozwijać. Przeciwnie, im dłużej
tu tkwię, tym więcej tracę, bo gdzie indziej mógłbym robić coś
fajnego i uczyć się nowych rzeczy.
Czasem
jestem w 100% przekonany, że to nie ma już sensu. Kiedy indziej czuję, że
przesadzam, że powinienem zapomnieć o tym, co mnie tu wkurza, i pracować dalej.
Czasem czuję, że odpuściłem i że powinienem się zaangażować i jeszcze raz
spróbować coś zrobić. Później dochodzę do wniosku, że to nie jest mój problem,
skoro firma nie daje nam sposobności do rozwoju biznesu. To jest strasznie
męczące. Taki stan emocjonalny rozlewa się poza pracę. Czasem czuję, że
wszędzie tak będzie, w każdej innej firmie. Depresyjne uczucie. Czasem wydaje
mi się, że skoro nie potrafię ogarnąć tego biznesu tutaj, to sobie nigdzie nie
poradzę. Nie mam ochoty wstawać rano do pracy, nie mam ochoty zasypiać
wieczorem, bo rano będę musiał wstać. Nie chcę niedziel, bo następnego
dnia jest poniedziałek. Nie jest tak, że popadam w depresję i przyklejam się do
łóżka. Ale z
trudem udaje mi się nie myśleć o negatywach w pracy
a o zaangażowaniu i chęciach to już w ogóle nie ma mowy.
Moją
pracę mógłbym porównać do wyścigów Formuły 1. Wszyscy jadą bolidami, a ja
maluchem. Na każdym okrążeniu jakaś część się psuje, ale szef krzyczy mi w
słuchawkach: Umawialiśmy się , że w tym sezonie staniemy na podium!
Gdybym
był pewien, że znajdę jakąś inną pracę, to dzisiaj bym wstał i wyszedł. Ale nie
mamy na rodzimym rynku dobrego klimatu do takich zmian. Jestem w pułapce.
Pracuję i udaję, że się uśmiecham, podczas gdy czuję się jak w klatce z
otwartymi drzwiami. Jest tu mało miejsca i nudno, ale nie wiadomo, co będzie na
zewnątrz, więc ciągle się waham.
Męczy
mnie również to, że mogę zostać potępiony przez otoczenie i nikt nie zrozumie,
dlaczego nie chcę tej pracy.
Nie
wiem, jak długo trwałbym tak, gdyby nie ostatnio powzięta decyzja.
Jeśli
zdarzyłoby się tak, że o tym wszystkim zapomnę i kiedyś nie będę potrafił
zrozumieć, dlaczego rzuciłem robotę, w której miałem umowę i kasę... Otóż
dlatego!
Komentarze
Prześlij komentarz
Podziel się z nami swoją opinią! :-)