[S:] Kolejny odjechany film Tima Burtona
W piątek z Ulczysławą wybrałyśmy się do kina na boskiego Johnny'ego... ekhm, znaczy, na najnowszy film Tima Burtona, kinową adaptację musicalu o mordercy-golibrodzie. Recenzja ma będzie krótka. Do wczoraj było mi niedobrze :P Och, film jest fantastyczny. Genialnie zrobiony - mam tu na myśli nie tylko zdjęcia, lecz również scenografię, kostiumy, charakteryzację - świetnie zagrany - Johnny Depp po raz kolejny udowadnia, że może zagrać każdą rolę i zawsze stworzy niezwykłą kreację, a Helena Bonham-Carter w niczym u nie ustępuje; Alan Rickman jak zwykle w roli drania - ale, co najważniejsze, wspaniale zaśpiewany! (Boski Johnny to chyba wszystko potrafi.)
Wyszłam z kina oczarowana - XVIII-wieczny Londyn jest tak nieprzyjemny, ponury, brudny i odpychający, jak tylko może być XVIII-wieczne miasto, a przy tym ma w sobie coś... hm, nazwałabym to chyba - baśniowym, ale w wydaniu braci Grimm (tych nieocenzurowanych, naturalnie). Praca kamery nadaje dynamiki scenom, co też bardzo mi się podobało. Takoż animowane "preludium". Konwencja musicalu miesza się z horrorem, jest i teatralność, i film akcji. A także czarny humor, nieodłączny składnik filmów Burtona.
Obrzydziła mnie jeno scena w piekarni pani Lovett. W szczegóły się nie wdaję, wspomnę tylko o pewnym związku wynikowym między ciałami zabitych przez Sweeneya Todda, gigantyczną maszynką do mielenia mięsa a pasztecikami pani Lovett.
A po powrocie do domu zastałam na obiad... kotlety mielone. Oj.
Wyszłam z kina oczarowana - XVIII-wieczny Londyn jest tak nieprzyjemny, ponury, brudny i odpychający, jak tylko może być XVIII-wieczne miasto, a przy tym ma w sobie coś... hm, nazwałabym to chyba - baśniowym, ale w wydaniu braci Grimm (tych nieocenzurowanych, naturalnie). Praca kamery nadaje dynamiki scenom, co też bardzo mi się podobało. Takoż animowane "preludium". Konwencja musicalu miesza się z horrorem, jest i teatralność, i film akcji. A także czarny humor, nieodłączny składnik filmów Burtona.
Obrzydziła mnie jeno scena w piekarni pani Lovett. W szczegóły się nie wdaję, wspomnę tylko o pewnym związku wynikowym między ciałami zabitych przez Sweeneya Todda, gigantyczną maszynką do mielenia mięsa a pasztecikami pani Lovett.
A po powrocie do domu zastałam na obiad... kotlety mielone. Oj.
GOŚĆ: MARRY, 83.238.216.3*
OdpowiedzUsuń2008/02/25 21:13:06
heh
a może pasztecika :)
ja świeżo po zobaczeniu, mam wielką ochotę piec :P
-
GOŚĆ: SAMOLUBOVNA, CHELLO089077142162.CHELLO.PL
2008/02/26 20:54:13
ale tylko takiego z paznokciem... mniammmm!
-
GOŚĆ: MARRY, 83.238.216.3*
2008/02/26 23:14:01
heh
paznokcie nie są trendy
teraz polecam paszteciki z tipsami ^^
-
RAYA_CZARODZIEJKA
2008/02/27 14:40:08
obrzydliwość :P
-
GOŚĆ: SAMOLUBOVNA, CHELLO089077142162.CHELLO.PL
2008/02/27 14:40:58
z tipsem to nie to samo.
ten syntetyczny posmaczek...