[S]: Haruki Murakami przełamuje lody
W piątek wieczorem wybrałam się do kuchni ugotować jajka do święconki. Wchodzę do środka, a tam cała gromadka Azjatów coś wcina i pichci. Myślę
sobie: "o zgrozo, plaga dotarła i do nas!" - bynajmniej nie
dlatego, żebym była uprzedzona na tle rasowym, przeciwko Azjatom nic nie
mam, są sympatyczni, tyle ze kiedy gotują, trzeba się ewakuować oknem,
tak śmierdzi w całym korytarzu. Na szczęście, okazało się, że na naszym
piętrze zamieszkali Japończycy - ich kuchnia nie wonieje gotowanym w
wywarze z cebuli psem :P
A dowiedziałam się, że to grupa z Japonii, przypadkiem. Jako że byłam
sama - Asia w kawiarence, Renia w kościele - wzięłam do poczytania książkę. Kończyłam akurat Kafkę nad morzem Murakamiego. I jeden z chłopaków zauważył nazwisko autora na okładce. Okazało się, iż Tomo - ów Japończyk - pochodzi z Kioto, tak jak pisarz. Zaczęliśmy rozmawiać o powieściach Murakamiego i trochę o innych rzeczach. Koleżanka Tomo zapytała o tradycyjne dania polskie. Zgłupiałam, zastanawiając się, jak wytłumaczyć im po rosyjsku idee bigosu :P
Ot, sympatyczne dziesięć minut rozmowy.
Wstyd, że nie mogłam sobie przypomnieć, jakich innych japońskich autorów czytałam - kiedyś pochłaniałam literaturę japońska namiętnie. Kawabata
Yasunari, Soseki, inni... Przypomniałam sobie dopiero dziś rano.
Tak czy siak, nawet nie przypuszczałam, że nawiąże nowe znajomości, gotując jajka.
napisał: Gość: marry, *.org 2007/04/08 21:27:18
OdpowiedzUsuńojejku jej
gratuluje :)