[S:] Sezon na spódnice

Wciąż pozostaję przy spódnicach. Każda jest dla mnie lekcją i przy każdej uczę się czegoś nowego. Sądzę, że jeszcze wiele spódnic powinnam uszyć, by nie popełniać błędów i radzić sobie z każdym krojem. Nic nie szkodzi, jest tyle ładnych tkanin i tak bardzo chce mi się szyć, że mogę produkować kolejne i kolejne, i kolejne... Kiedy już przestaną mi się gdziekolwiek mieścić, zacznę rozdawać :P

Urok gejszy


Ze dwa tygodnie temu przeglądałam ofertę tkanin na Allegro (byłam ciekawa, czy znajdę tańsze niż w sklepach - otóż, w większości są w tych samych lub podobnych cenach, zwłaszcza gdy doliczyć przesyłkę; co najwyżej można natknąć się na ciekawe wzory) i znalazłam prześliczną bawełnę w małe Japonki w kimonach:

Cukier, słodkości i inne śliczności... ;)


Nie mogłam się powstrzymać i zamówiłam sobie 1,5 metra. Pierwotnie chciałam uszyć sukienkę, ale przeglądając ostatnie "Burdy", zdecydowałam się na kopertową spódnicę z plisą (bałam się, że nie wystarczy mi materiału na sukienkę). Dokupiłam bawełnę w innym kolorze, trzy duże guziki, gumkę i z zapałem zabrałam się do pracy. 

Połączenie przodu i tyłu. Przód powinien zachodzić na szerszy tył.

Najwięcej czasu zajęło mi zrozumienie opisu z "Burdy" - kompletnie chwilami nie docierało do mnie, jakie są kolejne kroki, instrukcję napisano takim językiem, jakbym miała złożyć samolot. Metodą "a cholera, przyszyję to tak" doszłam jednak do wszystkiego i ostatecznie nawet plisę udało mi się poprawnie przyszyć, choć z początku przerażało mnie to zadanie. ;)

Oczywiście, najpierw musiałam zdecydować, który kolor plisy wybrać...

Granatowa bawełna jest grubsza i sztywniejsza, nie prześwituje przez nią wzór. Przez różową wprawdzie prześwituje, ale jednak kolor lepiej się komponuje ze wzorem i barwami na zasadniczej części spódnicy. Wychodzi ładna klamra i zdecydowanie bardziej letnie zestawienie.

Bawełna, którą wybrałam na plisę, miała domieszki włókien elastycznych. Koszmarnie się to kroiło, równie koszmarnie przyszywało. Ale przecież trzeba się uczyć także na trudniejszych tkaninach...



Po przyszyciu plisy  zrobiłam tunel na gumkę i przyszyłam górny odcinek przodu do górnego odcinka tyłu. W ten sposób kopertowa spódnica nie spadnie z bioder po rozpięciu guzików, które powinny znaleźć się na przedniej plisie (3 duże guziki w równych odstępach).

Lista grzechów? Oj, pokaźna. Wspomnę o największych, także w ramach przestrogi dla siebie na przyszłość. Po pierwsze, odpruwałam plisę ze 6 razy i przyszywałam z powrotem, a i tak się, zołza, pozwijała i nawet po wielokrotnym prasowaniu nie wygląda najefektowniej. Najdokładniej - jakże by inaczej - wyszła mi plisa spodnia, na brzegu tyłu, która ukryta będzie pod przednim klinem spódnicy. Od niej zresztą zaczęłam, na próbę. Widać trzeba od razu próbować na najbardziej widocznym kawałku :P

Po drugie, gdy zszywałam wierzch ze spodem na szerokość tunelu (ręcznie, ponieważ pękła mi igła, gdy usiłowałam zrobić to maszyną), nie zauważyłam, że z jednej strony wymknęła mi się gumka . Musiałam ją żmudnie przeciągnąć z powrotem i przyszyć w innym miejscu, niż zaplanowane. Poszerzyło to nieco obwód góry. Nic to jednak, ponieważ kiedy przymierzyłam swoje "dzieło", wyszło na jaw, że rozmiar 36 w tym fasonie zdecydowanie nie jest moim rozmiarem. Spódnica wymaga zmniejszenia - tak ze 20-30 cm będę musiała wyciąć na łączeniu klina przodu i klina tyłu. Może przynajmniej uda mi się nie popełnić tego samego błędu i nie zostawić 1/4 Japonki na szwie... :P

Zapomniane róże


Przy okazji przerabiania i tworzenia nowych przypomniałam sobie o ołówkowej spódnicy, którą uszyłam bodajże w październiku lub listopadzie i do dzisiaj leżała w szafie, zapomniana. Brakuje jej guzika (ponieważ dzierganie dziurki na guzik wciąż sprawia mi problem, nie potrafimy w tej kwestii współpracować z Singerem), a dół wciąż czeka na podszycie. Na szczęście, przyszedł weekend, sądzę więc, że dokończę ją i raz-dwa będzie gotowa do noszenia. :)


Piękna elastyczna tkanina (chyba poliester...) - oczarowała mnie tym różanym motywem. Wykorzystałam ją na ołówkową spódnicę - pierwszą rzecz, której szycia nauczyłam się na jesiennym kursie.

Przygotowanie wykroju - to była pierwsza rzecz, którą uszyłam samodzielnie po drugich zajęciach kursu. Udało mi się ją obrzucić overlockiem w pracowni, w której się uczyłam, wobec czego jest najlepiej wykończona ze wszystkich szytych i przerabianych ciuchów, o których tu pisałam.


Przygotowanie elementów - wykrojenie przodu i dwóch części tyłu, przyfastrygowanie zamka krytego, podklejenie flizeliną paska.
Muszę nieskromnie przyznać, że jak na pierwszą rzecz uszytą w domu spódnica wyszła naprawdę ładnie. ;)





Komentarze