[S:] Tydzień to za mało, doba jest za krótka

Z okazji nadchodzących urodzin zrobiłam sama sobie prezent i zaprenumerowałam "Burdę", czyli czasopismo z wykrojami. Tak w ramach podtrzymania hobby, bo nie szyłam od dobrego miesiąca. 

I niemal od razu zrodziło się we mnie postanowienie, by poświęcić jeden dzień w tygodniu na szycie. By regularnie co tydzień konkretnego dnia wyciągać maszynę spod biurka (co kosztuje dużo nerwów, bo najpierw trzeba ją wydobyć spod sterty tkanin i czasopism), nawlekać nici i szyć - nie wiem, choćby same poszewki na poduszki, ale nie przestawać, bo szkoda by było zmarnować kurs, który przeszłam jesienią, i marzenie, które ciągle żywię - że będę szyła na tyle dobrze, by szyć sobie ciuchy, a kto wie, z czasem może i dla innych...* 

Tylko, żeby to miało sens, powinnam też wyznaczyć drugi dzień - na przygotowywanie wykrojów i przenoszenie ich na tkaniny. Bo to nader żmudne i kiedy zaczyna się np. o 19:00 w tygodniu, z perspektywą porannej pobudki do pracy, to trzeba niestety wybrać: albo wykrój, albo szycie. I co. Skroić tkaninę i czekać tydzień, by zacząć ją zszywać? Niecierpliwość nie pozwoli! I będzie jak zawsze: tydzień przy maszynie, a potem miesiące przerwy... Dlatego właśnie trzeba wprowadzić rygor.

Ale... 

Zważywszy, że pracuję, że dwa razy w tygodniu prowadzę zajęcia, że przynajmniej raz w tygodniu chodzę na fitness, że raz w miesiącu mam seminarium doktoranckie, do którego muszę się przygotować, a jeszcze przydałoby się wyznaczyć jeden stały dzień na sprzątanie mieszkania, bo mamy tu problem z samodyscypliną, w dodatku przyszła wiosna, będzie coraz cieplej i przyjemniej będzie spędzać czas na zewnątrz niż w mieszkaniu - może się okazać, że zwyczajnie zabraknie mi czasu na pogodzenie tego wszystkiego. I kiedy uświadamiam to sobie, ogarnia mnie lekka panika, bo dnie mijają, raptem przyszła połowa kwietnia (a dopiero co trwał styczeń), coraz bliżej wyjazd, coraz bliżej ślub i ciągle wydaje się, że jeszcze mam czas, jeszcze mogę różne rzeczy poodkładać - ale to nieprawda! <przerwa na oddech> Wciąż za mało tego czasu.


Tak mnie naszło na refleksję, nie wiem, może dlatego, że za tydzień trzydziecha...

---
* Frustruje mnie, że trzeba tyle żmudnej pracy, by zostać dobrym krawcem. Ja bym chciała już i teraz umieć genialnie szyć i móc sobie w jeden wieczór machnąć ciuch nowy (i jeszcze być bogatą na tyle, by stać mnie było na ciągłe kupowanie tkanin i akcesoriów pozostałych).

Komentarze