[W]: Gruzja 2014

Gruzja to kraj piękny i warty odwiedzenia. Dwóch tygodni pewnie byłoby mało. Ale pod żadnym pozorem nie wolno siedzieć w hotelu, nie można pozwolić się wozić wycieczkowym autokarem. Na własnych nogach, na własne oczy i na własną odpowiedzialność zwiedzać można - i tylko tak.
Kamienne bloki służą do składania ofiar, my złożyliśmy Brzozę, ofiara cuchnęła i Gruzini go nam zwrócili.

Gruzini mają odwagę, której nam brakuje, jeśli chodzi o architekturę. Z jakiegoś powodu umiłowali sobie futurystyczno-kubistyczne kształty i czasem przydrożne budynki mogą zaskoczyć. Na tle ośnieżonych gór i rozległych stepów pozornie niestabilne bryły wyglądają super. 

Gruzini mają świetną kuchnię, ichnie chinkali mogą z powodzeniem konkurować z pierogami naszych babć. Rosołek z mięsem zamknięty w sakiewce z ciasta po dniu pełnym przygód smakuje wybornie. Zawartość musi być mięsna, ale rodzaj mięsa zależy od nas. Chaczapuri z kolei nie będzie moim ulubionym daniem, ale warto spróbować. Wegetarianie muszą zostać przy nudnych sałatkach, ale mięsożercy będą w raju. W pewnej restauracji, której nazwy mój spracowany mózg nie zapamiętał (w Tbilisi była na pewno) zaserwowano nam tacę mięs z dwoma obłędnymi sosami, a odpowiednio dobrane wino podniosło kolację do rangi olimpijskiej. Kończąc o jedzeniu, nie można nie wspomnieć o sposobie jedzenia. Biesiadnicy zamawiają potrawy, które lądują na środku stołu, a każdy dostaje czysty talerz i zajada to, na co ma ochotę. Trochę tego, trochę owego, nie ma "moje-twoje", jest biesiada i toasty winem.

Gruzja podnosi się po wojnie z Rosją, podczas której amputowano Abchazję. Zabrano piękny kawałek kraju, gdzie podobno żyją długowieczni ludzie. Na szczęście, zostały przepastne winnice, Kaukaz i dziki wschód. Miasta, w których nowe stoi obok starego, przedziwny szklany budynek przypominający rurę od odkurzacza sąsiaduję z ruiną. Miasta powoli rosną i za kilkanaście lat zatracą się w zachodniej popkulturze. Wystarczy porównać południowy-zachód i miasto Batumi z centrum Gruzji. Kraj jest powoli wsysany przez XXI wiek. Niby nic w tym złego, ale mam nadzieję, że nie zagubi się w tym wirze.

Gruzja nie jest super tania, jak jeszcze kilka lat temu, ceny są porównywalne do polskich - poza transportem. Otóż, taksówka na drugi koniec miasta kosztuje kilkanaście złotych. Podróżowaliśmy w 4 facetów, więc właściwie mogliśmy nieustanie się wozić. Nie robiliśmy tego, ale dzięki niskim cenom stać nas było na wynajęcie na jeden dzień jeepa z kierowcą, który zawiózł nas z Tbilisi do Kazbegi i pokazał, co warte zobaczenia po drodze: Mccheta i katedra Sweti Cchoweli, Twierdza Ananuri nad Jeziorem Zinwalskim, Gaduari oraz Kazbek. Wdrapaliśmy się tam na wysokość Kościoła Gergeti Cminda Sameba (Świętej Trójcy) nad miastem Kazbegi (2170 m n.p.m).

Warte odwiedzenia są także skalne miasta, na przykład Uplische, oraz jaskinia Prometeusza. To kompleks jaskiń lub jedna duża jaskinia (nie znam się na tym), pełna stalaktytów i stalagmitów, świetnie oświetlona i wypełniona muzyką klasyczną. Na końcu można wypłynąć z niej podziemną rzeką. Wizyty tam nie zapomnę nigdy, niestety, nie została uwieczniona dla potomnych (warunki nie ułatwiały fotografowania).

Jeśli liczymy się z pieniędzmi, to bardzo łatwo tam o nocleg tani i w warunkach nie najgorszych - hostel. My korzystaliśmy z gościnności Iriny Dżaparidze - ul. Ninoszwili 19b. Pani Irina to bardzo ciepła i pomocna osoba, może zorganizować wszystko. Nie trzeba sie bać licznych gości Pani Iriny (tubylców), widać miejsce jest otwarte dla znajomych (nic nam nie zginęło podczas pobytu, a to ważne).

Na koniec, a przed zdjęciami, jeden temat. Kobiety mogą się oburzać, że jak to, że świnia, ale Gruzja to idealne miejsce na męski wypad. Surowa kraina pełna wina i ośnieżonych szczytów, wypełniona zapachem mięsa i gotowanych chinkali, niestety - bez pięknych kobiet :/


Jedna z głównych ulic w Tbilisi.

Prawie jak warszawska Prażka, no i fura pamięta lepsze czasy.

Potężna Światynia Sioni - centrum życia religijnego Gruzinów ( i jacyś Gruzini w tle).

Krzywa wieża?

Sławne gruzińskie rury od odkurzacza.


Widok na Tblisi z Twierdzy Narikała.

Sąsiad trochę ogródek zaniedbał.

Sweti Cchoweli

Ananuri - pięknie się prezentuje w pełni lata (wczesną wiosną brak jeziora :/).

Moje ulubione - Kaukaz (tęsknię).

Podejście pod Kazbek.

Skalne miasto. Siedziba króla Brzozosa II, przegnanego przez wycieczkę dzieciaków.

Jacyś pijani Gruzini.

Komentarze

  1. Bo piękne kobiety zostały w domu, czekając na Wasz powrót z męskiej wyprawy. O. :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Paulina, teraz brakuje mi tylko pstryczka "lubię to" pod Twoim komentarzem... :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Prawda? Też mi go czasem brakuje :P

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Podziel się z nami swoją opinią! :-)