[W:] Zbiorowość ludzka przyjmująca formę czasową i niezorganizowaną

W ciągu ostatnich dwóch tygodni zaliczyłem dwie imprezy plenerowe: Bitwę Narodów i Piknik Naukowy. Mógłbym długo pisać o tym, co mi się nie podobało, o tym, co mi się podobało trochę krócej, ale ciekawsze dla mnie jest to jak ja się tam czułem. Sam jestem tym zaskoczony. Kiedyś, w moje rodzinnej miejscowości, co najmniej dwa razy do roku odbywały się festyny. Miasteczko, z którego pochodzę jest małe, ale jak parę tysięcy wygłodniałych rozrywki ludzi rzuci się na cukrową watę, kiełbaskę z grilla i kufel chrzczonego piwa to robi się bardzo, bardzo gęsto. Oprócz tego w liceum i na studiach, kiedy tylko mogłem, chodziłem na koncerty i w tłumie spoconych metali skakałem pod sceną. Do tego noce w klubach, juwenalia, imprezy w akademikach. Wszędzie, zawsze było mnóstwo homo sapiens. Dlatego też wydawało mi się, że zdobyte doświadczenie, powinno w trakcie imprez masowych procentować wyczuciem, opanowaniem i spokojem. Wszak to dla mnie nie nowość. A jednak nie. Tłumy podczas takich akcji zaczęły działać mi poważnie na nerwy. Najpełniej odczułem to na dwóch, na których miałem nieprzyjemność być.



Jako członek ludzkiej rzeki płynący wyznaczonym przez organizatorów korytem czułem się tak, jakby mi ktoś chlusnął gównem w twarz. Każdy kolejny zebrany w żebra łokieć sprawiał, że byłem o krok bliżej obiecania sobie, że będę konstruował amatorskie bomby i zabierał je na takie okazje. Jakby tego było mało, pomiędzy nogami pętały się jakieś rozwrzeszczane szczeniaki, które chyba za najlepszą zabawę uważały przywalić Ci głową po jajach. Kiedy wreszcie udało mi się dopchać do jakiegoś stoiska to i tak nie mogłem nic zobaczyć, ponieważ było ono wręcz oblepione ludźmi. Przyjąłem, zatem inną technikę, pomyślałem poczekam, niech się przeludni skorzystam z wyrwy w ludzkiej ścianie i się wcisnę. Plan się powiódł, ale albo i tak ludzie znaleźli sposób żeby wepchać się przede mnie i wszytko mi zasłonić, albo przytulali się do mnie racząc mnie staranie pielęgnowanym smrodem z ust. Na Bitwie Narodów trzymał mnie tylko wykupiony bilet a Piknik Naukowy, ponieważ był za darmo, opuściliśmy po 20-30 minutach.
Kiedyś było inaczej czy mi to nie przeszkadzało? Może stałem się wybredny i rozpieszczony? Cokolwiek się zmieniło wiem, że niełatwo będzie mi znów polubić duże plenerowe imprezy a szkoda, bo przecież mogą być ciekawe.

Komentarze