[S:] Nizoralomachia
Znów w siodle, po trzech tygodniach przerwy. Czułam tę przerwę, oj, czułam - się nie mogłam pozbierać w boksie, bez kantaru znów, koń miał niesamowicie zabawną rozrywkę - co się odwróciłam, otwierał nosem drzwi, żeby wyjść. Ha-ha. Marchewkę wciągnął chyba nosem, bo ledwie mu ją pokazałam, zniknęła. I teraz też nie obyło się bez pomocy instruktorki. Czasem mi wstyd, że taka nadal jestem niepozbierana z końmi, nadal sobie nie radzę... Ech.
I znów Nizoral.
Chyba nie lubię tego słonia. Nie nagalopowałam się, bo zaczął wierzgać i całkowicie straciłam nad nim kontrolę. Na lonży też był niegrzeczny. Ale się zestresowałam! Kiedy ja w końcu przełamię ten strach przed galopem...
Oj, ale cieszę się, że pojechałam. Mimo wszystko, fajnie było chociaż pokłusować sobie.
Od razu lepiej się czuję, od razu nastrój lepszy. I taka satysfakcja - zarówno po jeździe, jak i po późniejszym wysiłku, roznoszeniu siana i słomy. Się nie mogę następnej jazdy doczekać!!!
GOŚĆ: FRETKA BĄDŹ ULA, CHELLO087206152192.CHELLO.PL
OdpowiedzUsuń2009/02/08 23:04:58
Też się boję. Że nie zapanuję nad koniem, że jak spadnę, to będzie bolało. Ale jakoś trzeba się z tym zmierzyć :)