[S:] "I śmiech zaczął sypać ze śmiechem jak śnieg"

Piątek był cudowny. Taka zima, jaką uwielbiam - oślepiająca biel śniegu, drzewa uginające się pod białymi czapkami, gałęzie oprószone iskrzącą się peleryną; droga przez zaspy w lesie, zostawianie swoich śladów, takich nikłych, a jednak odcinających się wyraźnie od płachty śniegu. I mimo lekkiego mrozu - ciepło. Tak pozytywnie i optymistycznie, aż zapiera dech i chce się śmiać, i rzucić się w zaspy, i krzyczeć do bladobłękitnego nieba. Opalanie się na słomie, praca w stajni, śpiewanie Przybyli ułani pod okienko (znam "aż" dwie zwrotki, shame on me...) - wszystko jakieś takie radosne. A potem jazda, galop, który zaczynam uwielbiać, pokonywanie strachu przed cavaletti, ruch i przyjemność, którą czerpałam z jazdy konnej, z pięknego dnia... Polubiłam Taja. Był taki wspaniały na ujeżdżalni. Kudłatek. Wracałam do domu podbudowana i szczęśliwa.

Komentarze

  1. GOŚĆ: FRETKA, CHELLO087206152192.CHELLO.PL
    2009/02/23 23:48:41
    Hm... A my byliśmy potem w terenie. I w sumie było fajnie, ale nie do końca. Chciałabym poćwiczyć na ujeżdżalni.
    -
    RAYA_CZARODZIEJKA
    2009/02/24 07:59:17
    Jeszcze nigdy nie byłam w terenie.
    Nie licząc przejażdżki do rzeczki i na łąkę Patataja.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Podziel się z nami swoją opinią! :-)