[S:] O zagubionej powieści, kreatywności i braku strychu

Nigdzie nie mogę znaleźć powieści, którą pisałam, mając lat siedem czy osiem. O Zuzannie Jagodzie, która miała dziewięcioro rodzeństwa, rozmawiała ze zwierzętami, mieszkała w muminkowym domu i jeździła poduszkowcem (ale nigdy nie spotkała smoka). To były czasy, gdy postanowiłam zostać pisarką sławną jak Astrid Lindgren. Czasy Curwooda i Londona. Czasy, gdy głowa pękała mi od pomysłów, a wyobraźnia podbijała świat. (Czasy, gdy marzyłam o Transformersie i kolekcji My Little Pony...) Nigdy już chyba nie będę taka kreatywna, jak wtedy... 

Pamiętam, że co wieczór długo opowiadałam siostrze o przygodach świnki Dosi, wymyślane na bieżąco. Nie potrafiłabym ich teraz powtórzyć, ale D. się bardzo podobały, wiele się w nich działo. Opowiadały się jakby same, tak jakoś naturalnie. Dlaczego wtedy snułam je tak płynnie, a teraz nie potrafię z taką swadą opowiadać? W ogóle nie potrafię opowiadać. Mówić. Wymyślałam sobie i siostrze takie zabawy (oczywiście, w konwencji filmu Disney'owskiego lub innej kreskówki, odgrywałyśmy role i tworzyłyśmy tasiemcowate opowieści), że w głowie się nie mieści, kim my wtedy nie byłyśmy (łącznie z Beniaminem Blümchenem) i czym się wtedy nie bawiłyśmy (moje zabawki nr jeden z czasów, gdy miałam 3 latka: 2 drewniane łopatki do zawieszania prania na sznurach, wanna pełna wody i dziecięca wanienka, w której przemierzałam bezkresne łazienkowe oceany).

Żałuję do dziś, że nie zachowałam powieści, którą tworzyłam w IV klasie szkoły podstawowej - W Psim Raju. Inspirowanej jednym z rozdziałów Akademii Pana Kleksa Brzechwy. Naprawdę nie wiem, dlaczego ją podarłam i wyrzuciłam. Łącznie z ilustracjami. Młoda i głupia byłam :P Poczytałabym ją teraz... (ale wszyscy geniusze literaccy mieli tendencję do palenia/wyrzucania/darcia/ niszczenia swych młodzieńczych utworów, więc może jestem na dobrej drodze :P...)

Zastanawiam się, gdzie zgubiłam tę swoją kreatywność. Pamiętam "kabarety", które wymyślaliśmy z kuzynem na wakacjach i opowiadaliśmy sobie, zaśmiewając się do łez. Czuję się teraz wypalona. Nie mam pomysłów na opowiadania, a gdy mam, nie umiem ich spisać, ubrać w słowa. Nie potrafię już pisać. Szkoda mi tego. 

Zawsze chciałam mieć strych. Zawsze żałowałam, że go nie posiadamy. Że mama nie miała gdzie przechować swoich sukienek, spódnic i bluzek, które teraz by się świetnie nosiły. Że jedyne pamiątki, jakie z siostrą mamy po babci, to różaniec, pocztówka z pozytywką, pierścionek z oczkiem. Że wiele innych rzeczy - należacych niegdyś do rodziców, dziadków i innych - trafiło na śmietnik, bo nie było ich gdzie trzymać. Gdy byłam mała, marzyłam o strychu, pełnym kufrów ze skarbami i wspomnieniami.

Dlatego lubię stare fotografie.

Komentarze

  1. GOŚĆ: MARRY, 83.238.216.3*
    2008/06/23 21:22:22
    (specjalnie z błędem) och jak nostalgicznie :)
    -
    RAYA_CZARODZIEJKA
    2008/06/24 21:16:09
    oj tak jakoś

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Podziel się z nami swoją opinią! :-)