[S]: Oślepiona majem

Ślepa jestem, oślepiona majem.
Nic nie wiem, prócz, że pachną bzy.

[Maria Pawlikowska-Jasnorzewska]




Warszawa pachnie truskawkami i upałem. A Kraków tchnął wiatrem i bielił się od pylącej topoli. Dobrze było znów się tam znaleźć, choć przywitał mnie deszczem. Kawa pod Jaszczurami, lody w Słodkim Wentzlu. A wieczorem - cztery godziny fantastycznie zagranego spektaklu, w którym aktorzy dali z siebie wszystko, dawno nie widziałam tak dobrego przedstawienia. Zagranie Dostojewskiego na scenie to nie lada wyzwanie. Realizacja też genialna, ukraiński chór, minimum dekoracji, ale maksimum nastroju. Właśnie za takie doświadczenia uwielbiam teatr!



Zaś po powrocie, dla odmiany, zupełnie nie absorbująca szarych komórek komedia rosyjska o czwórce parniej, którzy przenieśli się do 1942 roku i usiłują wrócić do naszych czasów. Absolutne odmóżdżenie do wpół do trzeciej w nocy. Jak dobrze czasem wyłączyć myślenie!

W sobotę maraton atrakcji trwał w najlepsze. Przejażdżka na Zakrzówek i nadzieja, że wyjdzie słońce. Przez przypadek - zwiedzanie nowego campusu UJ. Ale sobie walnęli molochy, zwłaszcza zarządzanie. A nasz wydział neofilologii nadal jest tylko barakiem po dywanach... Może jak skończę doktorat, wreszcie go postawią :P



Poszłyśmy nad jezioro na Skałach Twardowskiego. Tam był albo może nadal jest kamieniołom, niemniej okolica wygląda malowniczo, na zdjęciach - zupełnie jak jakiś zakątek Morza Śródziemnego. Jakby się przenieść z Krakowa na południe Krymu. Nie szłyśmy jednak nad samym jeziorem, bo stromo tam i ziemia się osypuje, wiele osób zginęło już w tym miejscu. Miałyśmy spacer wśród krzaków, ruszywszy ścieżką okalającą ogrodzenie. Tak z cyklu: jak wyminąć pokrzywy i nie wpaść na drzewo. I wreszcie panorama Krakowa ze wzgórza. Naprawdę piękny widok. I pełen kontrastów, jak chyba w każdym mieście - tu Stare Miasto i zabytkowe dzielnice, a tam wielkie blokowiska, kominy etc. ...



Udało nam się w sobotę wybrać na trzy festiwale: 
Z okazji Miesiąca Fotografii obejrzałyśmy wystawę autoportretów i zdjęć rodziny i przyjaciół Witkacego, wspominając stare dobre czasy liceum - z przyczyn wiadomych, Witkacy zawsze będzie zapewne jakiś sentyment we mnie wzbudzać. 

Spacerem dotarłyśmy na Kazimierz na Festiwal Zupy, lecz kolejki były takie, że nawet nie chciało nam się czekać i ostatecznie żadnej zupy nie spróbowałyśmy.



Za to późnym wieczorem podreptałyśmy na Błonia na finał Festiwalu Muzyki Filmowej, trochę tak na żywioł idąc, gdyż nie miałyśmy biletów na seans Dwóch wież z muzyką na żywo, chciałyśmy chwilę posłuchać koncertu i iść na drinka, ale się okazało, że można jeszcze bilety kupić, toteż do wpół do trzeciej w nocy oglądałyśmy film pod gwiazdami. Przeżycie naprawdę niezwykłe, właśnie ze względu na muzykę, graną przez orkiestrę Sinfonietta Cracovia, chór i solistkę... 

Niedziela nam się trochę opóźniła, gdyż wstałyśmy późno. Zaczęłyśmy od Parku Lotników i Ogrodu Doświadczeń, w którym bawiłyśmy się jak dzieci, eksperymentując z prawami fizyki. Szkoda, że w Warszawie nie ma czegoś takiego, poszłabym jeszcze raz!



Nie udało nam się popłynąć tramwajem rzecznym, gdyż nagle zapas czasu się skurczył. Przeszłyśmy się skarpą wiślaną na obiad.

Wracałam, rozmawiając w pociągu z sąsiadem o Moskwie, języku rosyjskim i opóźnieniach pociągów. Był w szoku, dowiedziawszy się, że kończę piąty rok. Na początku myślał, że mam 15 lat. Jego mina - bezcenna :D


Komentarze

  1. GOŚĆ: WUDE, ERJ71.NEOPLUS.ADSL.TPNET.PL
    2009/05/27 18:29:47
    No ja już zdjęć się naoglądałem. To jeziorko po kamieniołomie, no istny cud.

    Zazdroszczę straszliwie tego wyjazdu. :)

    +1 Ego
    -
    GOŚĆ: WUDE, ERJ104.NEOPLUS.ADSL.TPNET.PL
    2009/06/01 22:13:04
    ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Podziel się z nami swoją opinią! :-)