[S:] Co robiła Smoczyca, gdy nie miała internetu

- Kupiła książkę po okładce. Zupełnie przez przypadek, wybrawszy się na spacer z siostrą i trafiwszy do Empiku. To, zapewne, przez ów przyciągający wzrok tytuł: Tu żyją smoki. Poza tym została oczarowana rysunkiem, przedstawiającym smoka. Takim bajkowo-komisowym i w dodatku niebieskim.

Pod okładką trochę zgrzytów, lecz czego się spodziewać po lekkiej powieści dla dzieci i młodzieży. Sam pomysł, by słynnych brytyjskich pisarzy uczynić głównymi bohaterami i wysłać ich do magicznego świata, wg mnie jest ciekawy. Niejako usprawiedliwia fakt wykorzystania odniesień do ich pomysłów, do ich twórczości - wszak jeśli założyć, że to się zdarzyło, można uznać, że ich zaintrygowało. Ale jak w ten sposób mówić o oryginalności? Jeśli chodzi o tego typu fantasy, Kroniki Kresu czy też Żywe maszyny stoją jednak na wyższym poziomie i są o wiele fajniejsze .

- Oglądała filmy – Infiltrację, Cyrulika syberyjskiego i Batman: Początek. Pierwszy – zakręcony, zagmatwany, z zakończeniem pt. „kto kogo zastrzeli w następnej scenie”, ale też całkiem niezły. Jack Nickolson jak zwykle diaboliczny. Drugi – zabawny, smutny i diabelnie rosyjski, ale to w końcu dzieło Nikity Michałkowa. Fajnie było rozpoznawać moskiewską scenerię. Trzeci zaś – zaskakująco udany i fajnie nakręcony. A nie spodziewałam się zbyt wiele po Batmanie.

Komentarze