[S&W]: Film dla trzynastolatków vs. fajne widowisko fantasy, czyli recenzja "Warcraft: Początek"

Źródło: odmęty internetu.

Tak dla magii i erpegowego klimatu

[Suarrilk]

Od zakończenia trylogii hobbickiej Jacksona nie pojawiały się w kinach godne uwagi filmy fantasy - oto jeden z powodów, dla których bardzo chciałam zobaczyć Warcraft: Początek. Drugim powodem był fakt, że w drugiej klasie liceum (czyt.: w zamierzchłej prehistorii) grałam przez pasjonujące trzy tygodnie w Warcraft III i bardzo dobrze tę grę wspominam. Ciekawa historia, postacie, z którymi można się utożsamić, fajna grywalność... Być może dziś widziałabym to inaczej, niemniej wielce byłam ciekawa fabularnej produkcji Blizzarda. 


Owszem, można się przyczepić, że obraz powstał jako wielki klip reklamowy gry World of Warcraft, która traci na popularności i od której uciekają gracze. Można machnąć na niego ręką jako na komercyjną tandetę. Ale można też podejść do niego jako do lekkiego wakacyjnego widowiska, co zdecydowanie zwiększa poziom funu podczas oglądania.

Od razu powiem, że mnie film się podobał - może nie jakoś szalenie, ale jednak. Ba, nawet jest tam fabuła. Są dylematy niczym z greckiej tragedii (no, nieco uproszczone). Postacie - choć ich motywacje bywają niejasne - są w miarę wiarygodne. Sceny walki dobrze wyreżyserowane, widz nie gubi się w chaosie skaczących obrazów. A że chwilami widać plastik w kostiumach i scenografii? Że jest hollywoodzko patetycznie i rzewnie? Że bywa kiczowato? No cóż. Ma to swój przaśny urok.

Warcraft: Początek nie jest kinem ambitnym, ale nie miał takim być. Przyjmuję ten fakt i z tą wiedzą szłam do kina. 
Źródło: internet

Co zobaczyłam? 

W moim odczuciu - mocno erpegowe widowisko. Gdzieniegdzie naciągane i nieco naiwne, nie przeczę, ale ogólnie bardzo fantasy. Postacie mają swoje archetypiczne role, wspólną misję i własne poboczne cele, drużyna się "dociera", zadania są rozdzielane zupełnie jak podczas sesji... Przynajmniej ja tak to odbierałam. Chwilami film wywołuje mocne wrażenie podglądania gry. Czy to się podoba - zapewne jest to kwestia subiektywna. Ja miałam chęć znów zagrać w Warcrafta.

Bardzo, bardzo podobała mi się magia w tym filmie. Chyba najbardziej ze wszystkiego. Że tak powiem - bardzo magiczna ;) Tak bym sobie wyobrażała magię np. w DnD.

Nie mówię, że to najlepszy film, jaki widziałam - momentami bywał nawet nudnawy. Ale mimo to dobrze się bawiłam. :)

 

Nie dla plastiku i płaskiego scenariusza

[Witfang]

Ja chyba nie będę tak wyrozumiały, jak moja przedmówczyni. Twórcy chyba nie chcieli zrobić „Kolejnej komedii dla kretynów”. Zakładam, że o coś tam im chodziło i jednak mieli ambicje. Co wyszło z drugiej strony, to inna sprawa. 

Że to część kampanii reklamowej, to raczej pewne. Że chodziło o promocję gry i ściągnięcie nowych graczy - owszem. Ale dlaczego pominięto nas, nasze zacne i, oczywiście, ostatnie tak udane pokolenie? Czy Twórcy nie zdają sobie sprawy, że mamy już po 30+? Że oczekujemy czegoś więcej niż spłaszczona fabuła i rycerzyków w plastikowych zbrojach? Na sali kinowej było jedno dziecko. Wokół mnie żadnego nastolatka, a to nie było niszowe kino i seans we wtorek o 9:30. To był prime time, czyli środa po pracy. Nie rozumiem, dlaczego twórcy uważają, że wciąż jesteśmy pryszczatymi nastolatkami, ślęczącymi piątą godzinę przed 14-calowym CRT.


Ok, już się uspokajam, i zadaje sobie pytanie, czy film ma jakieś zalety? Kilka ma. Jeśli ktoś chciałby zobaczyć, jak wygląda typowa sesja w DnD, to może iść na Warcafta. Nie będę powtarzał po Suarrilk, bo w tym aspekcie się z nią zgadzam. Również z charakterami postaci nie jest źle. Wojownik, który stracił żonę i opiekuje się jedynym synem, młody, ambitny Mag uciekinier z akademii, mieszaniec szukający swojego miejsca i wreszcie szlachetny Ork. Oni wszyscy mają potencjał, którego, niestety, nie da się zmieścić w 2 godzinach - i to widać w tym filmie.

To, co widziałem, bardziej nadaje się jako ostatnia, a nie pierwsza część. Twórcy zasilili film zbyt dużą ilością informacji. Zupełnie jakby jednak kierowali go do ludzi, którzy i o świecie, i o bohaterach wiedzą już co nieco. Podobnie jest ze spaczeniem. W filmie odgrywa dużą rolę, ale nie wiadomo, czym jest, skąd się wzięło. Może w kolejnych częściach otrzymamy więcej informacji, ale to nie jest serial i drugi odcinek nie pojawi się za tydzień.

Trzeba pochwalić grafików za krajobrazy i postacie nie-ludzi. Orki wyglądają „naturalnie”. W ich ruchach i mimice widać płynność i swobodę. Fajnie zrobiony Gryf, przeszczepiony z WoW-a. Nie wszystko jednak wygląda idealnie, jak na przykład przejazdy kamery a la lot ptaka. Niewiele wówczas widać i trzeba wytężać wzrok, by zrozumieć, co nam śmiga przed oczami. Również walka w lesie i pościg nie są dobrze wyrenderowane. Mało wyraziste i za szybkie. Podczas walk grupowych widać, że statyści cięli powietrze, a czasem orki stają i nic nie robią, póki nie zostaną zabite. Dziwić może również fakt, że niekiedy wystarczy proste cięcie i ork pada na ziemię, chociaż wygląda jak chodząca góra mięśni.

Te mniejsze i większe potknięcia można wybaczyć, bo można się zawieść tylko wtedy, jeśli miało się zbyt wysokie oczekiwania. To nie jest oskarowe dzieło, co nie znaczy, że Twórcy nie powinni zrobić wszystkiego, by takie było. Jako letni film przygodowy, polecam. Tylko, na litość boską, kto robił te plastikowe pancerze? Czy naprawdę tak trudno zrobić fajnie wyglądającą zbroję, która chociaż przypomina metal? Rozumiem, że musiały być kolory z Warcrafta, niczym misie żelki, ale dlaczego król popyla w tandetnym plastikowym hełmie kupionym w Świebodzinie na odpuście?

Szczerze, mam nadzieję, że będzie to hit kinowy i ośmieli producentów do odkurzenia scenariuszy fantasy i przywrócenia tego gatunku do mainstreamu. Brakuje mi dobrze zrealizowanej, fajnej i cieszącej oko produkcji. 

Ja chętnie taki scenariusz napiszę :) 
😉

Komentarze