[S&W]: be.Welcome

Bruksela. Stolica Unii Europejskiej. Siedziba europejskiego Parlamentu. Co ciekawe, znajduje się w tej samej odległości od Warszawy, co Moskwa. W ostatni weekend natomiast stała się miejscem sabatu dwóch czarownic (i jednego czarownika ;)). Kasia ugościła nas w swoim mieszkaniu i oprowadziła po mieście, okazując się dobrym przewodnikiem. Krótka (lub dłuższa) relacja poniżej.


Pierwsze wrażenie

(Suarrilk)

Docierając do stolicy Europy, człowiek raczej nie spodziewa się smrodu moczu przy dworcu ani tylu bezdomnych na przystankach. A kiedy już dotrze i zobaczy zwinięte materace, czekające pod ścianami w przejściu podziemnym na swoich lokatorów, i mnóstwo wielkich graffiti, i worki ze śmieciami wystawione na chodniki, i powdycha uliczne wyziewy, pierwsze wrażenie jest, rzekłabym, zaskakujące. Rekompensował je widok z Kasiowego okna, wspaniały zarówno po zmroku, jak i rankiem. Pierwsze spojrzenie na dzielnicę Schaerbeek (czyt. Skarbek).

Urząd dzielnicy Schaerbeek wygląda niczym disneyowski zamek

Schaerbeek nocą


Schaerbeek jest jedną z dziewiętnastu dzielnic Brukseli. Mieszkańcy belgijskiej stolicy nazywają ją także "miastem osłów", w nawiązaniu do czasów, gdy w okolicy znajdowały się wiśniowe sady, a rosnące w nich owoce zbierano do produkcji piwa Kriek. Wiśnie odwożono na brukselski rynek wozami, ciągniętymi przez osły. Współcześnie, na pamiątkę, w największym parku dzielnicy, parku św. Jozafata, trzymane są osiołki. Do parku wprawdzie nie zajrzeliśmy, ale podziwialiśmy dzielnicę z okien na siódmym piętrze oraz podczas niedzielnego spaceru.

Urząd dzielnicy rankiem

Kamienice Schaerbek

Widok na kościół Église de la Sainte-Famille

Drugie wrażenie


Spacer po ulicach Brukseli przynosi pewną refleksję, niezwiązaną z belgijską stolicą – jaka byłaby Warszawa, gdyby nie wojna? Czy byłaby podobna do Brukseli, gdzie nawet dalsze dzielnice niemal w całości zabudowane są kamienicami? Gdzie zachowało się tak wiele pięknych budowli w stylu art deco i secesyjnym? Gdzie puby, sklepy, restauracje i kawiarnie zlokalizowano w kamienicach z XVI-XIX wieku? To drugie wrażenie, jakie wywołuje Bruksela (te jej części, które widzieliśmy): gdy patrzysz na nią z góry, jak okiem sięgnąć widzisz zabytkowe budowle, przetkane gdzieniegdzie nielicznymi wieżowcami czy przejawami architektury nowoczesnej. To też było dla mnie zaskakujące.

Ratusz Schaerbeek pochodzi z 1887 r.
Schaerbeek po deszczu
Pobliże urzędu dzielnicy

Multi-kulti w Brukseli

(Witfang)

W Warszawie jeszcze tego tak nie widać, ale Bruksela jest multikulturowa. Po pierwsze, musisz mocno się rozglądać, by znaleźć "prawdziwego" Belga. Na ulicach jest wiele kolorowych osób i nie bardzo wiadomo, czy to już kolejne pokolenie mieszkające w Europie, czy nowe nabytki. Różnorodność nie dotyczy tylko koloru skóry, ale także stojów, od dzińsów i koszulek poprzez odzienie muzułmańskie, zakładane podczas Ramadanu, do typowych tradycyjnych dla czarnego lądu strojów. Byliśmy w dzielnicach zasiedlonych przez wyznawców Mahometa, ale są również takie, które zamieszkują emigranci z Afryki. Widzieliśmy również polskie flagi na balkonach, czyli nasi również się afiszują. Początkowo miałem poczucie jakiegoś zagrożenia, w końcu w obecnej sytuacji nie da się odciąć od terroryzmu. Jednak na ulicach tego nie widać i można czuć się bezpiecznie. Kasia opowiadała o niecenzuralnych zaczepkach, jakie jej się przytrafialy, kiedy zapuszczała się w dzielnice opanowane przez islamistów. Ich zachowanie, moim zdaniem, jest godne pożałowania. Od wypędzania jej z "ich terytoriów" po seksistowskie komentarze i zapraszanie do domu w wiadomym celu. Na pytanie, co o tym wszytkim sądzą Belgowie z dziada pradziada, odpowiedziała, że po ponad pół wieku współistnienia wszyscy się do siebie przyzwyczaili, więc trudno dziś wyobrazić sobie, by tak głębokie przenikanie się kultur było do odwrócenia w ramach zwykłego zrywu społecznego. Moim zdaniem jednak prawdziwy konflikt może wszytko przewrócić do góry nogami i nie jestem pewien, kto dzisiaj miałby więcej sił i motywacji do walki o swoje.

Komentarze

  1. Kilka lat temu jedna z dziennikarek zrobiła pewną prowokację. Przespacerowała się ulicami Brukseli z ukrytą kamerą. (tu link: https://youtu.be/H0uQInTECI4). Film nagłośniono, ludzie się oburzyli i postanowili działać. Od tego czasu ustanowiono grzywnę - jeśli kobieta czuje jest dręczona, napastowana na ulicy, może zadzwonić na policję.
    Wywieszono plakaty, rozreklamowano akcję, ludzie się uspokoili.

    Wydaje mi się, że brukselskie kobiety czują się tu bezpiecznie. Od dawna nie spotkałam się, ani żadna z moich koleżanek, ze słowną agresją.

    Europeizuje się to centrum Europy ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Już nie mogę się doczekać następnego postu :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Podziel się z nami swoją opinią! :-)