[S:] Na pohybel!...

...Wrażym konstrukcjom składniowym, niesfornym przecinkom, karygodnym błędom językowym i koszmarnemu stylowi! W poniedziałek zaczęłam praktyki w wydawnictwie. 

Przez cztery tygodnie - teraz już trzy - będę robić korektę polskiego przekładu książek, wydawanych przez BC.edu*. Co prawda, żadnego związku z moją specjalizacją, z językiem rosyjskim czy tłumaczeniem owo zajęcie nie ma. Uznałam jednak, iż - po pierwsze - warto zrobić jakieś praktyki, po drugie - może się to okazać ciekawym doświadczeniem, bo zobaczę, jak wygląda praca w wydawnictwie "od kuchni", po trzecie zaś - kto wie, teraz popraktykuję, a potem może trafi się jakieś zlecenie?...

Po trzech dniach mogę już chyba opisać swoje wrażenia, odkrycia i refleksje. Przede wszystkim - nie spodziewałam się, że ta praca jest AŻ TAK męcząca. Wiedziałam, że to żmudne zajęcie, że na korektorze** spoczywa ogromna odpowiedzialność (przecież jeśli przegapi jakieś "koszmarki", trafią one do druku i będzie wstyd, sromota, płacz i zgrzytanie zębów), że redakcja tekstu i korekta błędów wymaga wielkiego skupienia, dokładności, świadomości językowej itp. - lecz nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak ciężkie to zadanie. Jeżeli zostanę tłumaczem i będę oddawała tekst swojego przekładu do korekty, dziesięć razy zastanowię się nad każdą stroną, nim wręczę jakiemuś biednemu człowiekowi swoje wypociny do sprawdzenia.

Kolejne odkrycie sprawiło mi niejaką przykrość. Otóż przekonałam się, jak słaba i niedostateczna jest ma znajomość poprawnej polszczyzny. Nad moimi poczynaniami czuwa zatrudniona na pół etatu studentka polonistyki i zawsze jest mi niezmiernie głupio, gdy przez nieuwagę lub ze względu na niewiedzę przepuszczę błąd językowy lub fatalne sformułowanie. Chciałabym, żeby mój język polski stał się mniej... niechlujny.

To takie niesamowite uczucie, uświadomić sobie nagle, co stoi za książką, którą czytam - jakie burzliwe dyskusje natury językoznawczej i merytorycznej, ile pracy edytorskiej, ilu ludzi... Potem człowiek bierze książkę do ręki, dowolną, i patrzy na nią w zupełnie inny sposób. Jakby z większym szacunkiem... lub większym potępieniem, w zależności od poziomu poddanego przecież korekcie tekstu.

Atmosfera w redakcji jest naprawdę sympatyczna - kawka, herbatka, ciasteczko, pogaduszki w przerwach - aż miło tak popracować... ;) 

Z drugiej strony, takie to dziwne - wstawać rano do pracy. Takie... dorosłe.

PS A jak to się stało, że zaczęłam praktyki? Zadzwoniła do mnie P.S. i spytała, czy nie chciałabym ich zrobić. Ot, cała historia.


---
*Hoho, robię im reklamę, a i tak mi nie płacą :P 
A na serio - to odpowiedź dla wszystkich, którzy pytali, "a co to za wydawnictwo i jakie książki wydaje".
** Tak, istnieje takie słowo. Jakkolwiek nie byłoby zabawne i nie kojarzyło się z pisakiem, słownik języka polskiego PWN podaje też definicję: «osoba zajmująca się korektą tekstów».

Komentarze

  1. GOŚĆ: MARRY, 83.238.216.3*
    2008/10/31 16:45:39
    no niby reklama jest
    ale nijak powiedzieć o niej w redakcji :)
    bo po pierwsze blog przestaje być tak anonimowy jak był
    a po drugie to może i nawet dziękuję nie powiedzą :P
    -
    GOŚĆ: IFRYT, 193.238.12.13*
    2008/10/31 19:40:54
    Powodzenia w pracy! Bo mimo że nie płacą, to jednak pracujesz, nie? ;)

    Wytwałości i przyzwyczajenia się do tej wspomnianej przez Ciebie "dorosłości" życzę. :D
    -
    RAYA_CZARODZIEJKA
    2008/10/31 21:15:07
    Dziękuję.
    :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Podziel się z nami swoją opinią! :-)