[S:] "Hello, sunshine, come into my life"

Jakiż cudowny, słoneczny, ciepły i radosny dzień.

Jazda - fantastyczna, aczkolwiek zaczęła się od strachu - Hrud, mój złośliwy rumak, z początku czaił się i czekał, aż zbliżę się do niego ze szczotką, po czym nadepnął mi na stopę, przygniótł mnie do koniowiązu i usiłował ugryźć, podrzucając głowę i kładąc uszy. A., instruktor, musiał mi pomóc, bo - smoczyca sierotka - bardzo się wystraszyłam i bałam się potem do Hruda podejść. Ale po oporządzeniu wsiadłam na konia i było już w porządku - ruszyliśmy na ujeżdżalnię, dziś jeszcze Andrzej prowadził go na lonży, w ramach rozgrzewki siadałam tyłem do przedniego łęku i z powrotem, potem było anglezowanie i oswajanie się z wodzami, zebrałam pochwały, aż wreszcie sama jeździłam z grupą zaawansowanych i mieliśmy małą przejażdżkę nad rzeczkę :D 

Ależ było cudownie, kocham jazdę konną, tę energię, ruch, to uczucie jest wspaniałe. Do tego ranek był naprawdę przepiękny - błękitne niebo, zielona łąka i mnóstwo żółtych i rdzawych liści dookoła... Tak niewiele potrzeba, by się czuć szczęśliwym. Nawet mimo chwilowych huśtawek nastroju z okazji... wiadomej i comiesiecznej (przepraszam, Ulczysławo, że się zdenerwowałam). 

A potem tak mi się chciało, by ktoś mnie przytulił, wziął mnie za rękę i poszedł ze mną na spacer...


Człowiek potrzebuje czterech przytuleń dziennie, by przeżyć, 
ośmiu, żeby czuć się dobrze, i dwunastu, żeby się rozwijać.
[Virginia Satir, psychoterapeutka]

Komentarze

  1. OŚĆ: MARRY, 83.238.216.3*
    2008/10/24 21:06:52
    no to zazdroszczę - u nas szare brzydkie niebo i zimno :/

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Podziel się z nami swoją opinią! :-)