[S:] Nie ma jak dobry komiks

Dawno nie miałam żadnego komiksu do poczytania - i pooglądania - tymczasem w środę wypożyczyłam w bibliotece aż trzy, i to naprawdę świetne. 



Po pierwsze, oczywiście, Neila Gaimana, który, moim zdaniem, jest mistrzem krótkiej formy i jednym z najlepszych scenarzystów komiksowych. Jego zbiór wczesnych opowieści graficznych, Dni pośród nocy, to przegląd typowych dla niego nastrojów, od lekko filozoficznej i pozbawionej akcji opowieści o Potworze z Bagien, poprzez niesamowicie narysowaną - naszkicowaną w zasadzie - historię z udziałem Johna Constantine'a, po kryminał w stylu literatury groszowej lat 30. z prawie-Sandmanem w roli głównej. Sen to mój ulubiony bohater, wykreowany przez Gaimana, zaraz obok są Śmierć i...

Lucyfer, o którym powstała oddzielna seria komiksowa, napisana przez Mike'a Careya. Diabeł u progu to jej pierwszy tom. Ma naprawdę Gaimanowski klimat, zresztą, sam autor Sandmana stwierdza w przedmowie, że lepszego Lucyfera nie mógł sobie wymarzyć. Do tego dochodzą niezłe rysunki. 

Ale tak naprawdę najmocniejsze wrażenie wywarła na mnie komiksowa adaptacja Pierścienia Nibelunga Ryszarda Wagnera. Przede wszystkim dlatego, że w niektórych kadrach aż czuje się tę muzykę, aż słychać nuty! Wrażenie jest niesamowite. Autor, P. Craig Russell, gra obrazem, a jego rysunki są pełne niesamowitego światłocienia, ruchu, wyrazu... Ogromnie mi się to podobało, a całą historię czyta się jednym tchem. Poza tym wyraźnie widać, że to adaptacja opery, pewna teatralność bije ze stron komiksu, tragizm, typowy dla dzieł operowych... Jednakże tym, co oczarowało mnie najbardziej, były pastelowe szkice, retrospekcje, ukazane w paru liniach. Majstersztyk!

Komentarze