[S:] Ostatni piątek października: moja pierwsza lekcja
Cóż, nie przejdzie do historii ani nikt jej wspominać z rozrzewnieniem ni entuzjazmem nie będzie. Wyszła nudna. I się jakoś tak rozwlekła. Niby zdążyłam z materiałem, ale okazało się, że mam zero siły przebicia. Aczkolwiek "okazało się" to niefortunnie dobrany czasownik, bo że mam zero siły przebicia, to wiem od zawsze :P
Ale dostałam pochwałę od pani Niny za przygotowanie materiałów do powtórzeniowej części zajęć. W końcu spędziłam te pół godziny, odrysowując talerz i na tak zaimprowizowanym cyferblacie zaznaczając różne godziny :P
GOŚĆ: MARRY, NIWIDU.ORG
OdpowiedzUsuń2007/11/04 19:29:57
a właściwie to byle do przodu