[S:] Dom cudów
Lubię książki opowiadające o Indiach.
Pachną przyprawami, orientalnymi potrawami, ale także odrębną, nieznaną, a co za tym idzie - fascynującą kulturą. Także powieść Justine Hardy Dom cudów, chociaż autorka nie jest Induską, posiada te cechy. Dodatkowym plusem jest fakt, że skłania do sięgnięcia do innych źródeł - przed tą lekturą niewiele wiedziałam o konflikcie indyjsko-pakistańskim i problemie starć religijnych między muzułmanami a hindusami, o sytuacji Kaszmiru. Teraz jestem bogatsza nie tylko o tę wiedzę, ale też o emocje, których Dom cudów dostarczał mi przez te 2-3 dni czytania.
Można by, oczywiście, dyskutować na temat zakończenia i nie wątpię, że byłaby to ciekawa dyskusja, niemniej - mimo subiektywnego rozczarowania końcówką - po zakończeniu książki czułam niedosyt i chciałam więcej. Jest jakaś magia pomiędzy kolejnymi zdaniami, może właśnie wywołana faktem, że dzieje się to tak daleko, pośród takiej nieznanej - a może siła przyciągania tkwi w bohaterach?
Żeby się przekonać, trzeba samemu przeczytać.
a ja o sytuacji Kaszmiru dowiedziałam się dzięki bollywoodzkiemu filmowi Fanaa, kręconemu nomen omen w okolicach Zakopanego :)
OdpowiedzUsuńZakopane jest takie kaszmirskie wszak :P
OdpowiedzUsuń