[S]: O czasie

W sobotę byłam na imprezie z okazji 10. rocznicy ślubu moich znajomych. Pomyślałam sobie: "Jestem już w takim wieku, że mam znajomych, którzy są 10 lat po ślubie".

W poniedziałek byłam na pogrzebie, zmarł teść mojej przyjaciółki. Pomyślałam sobie: "Jestem już w takim wieku, że umierają teściowie moich przyjaciółek".

Człowiek nie uświadamia sobie czasu, dopóki nie uderzy weń, jak wiele tego czasu upłynęło.



Jestem z Witfangiem ponad 1,5 roku. Mieszkamy razem ponad pół roku. Codziennie mam wrażenie, jakbym zakochała się dopiero wczoraj i jednocześnie znała go wiele lat.

Pracuję od roku. Wcześniej nie mogło mi się pomieścić w głowie, że wbiję się w rutynę pracy, że co dzień 8 godzin będę spędzać w pracy. Dzisiaj wydaje mi się, że zawsze byłam trybikiem maszyny i nie ma ucieczki przed tą rzeczywistością.

Czas jest czymś tak bardzo abstrakcyjnym, że wydaje mi się, iż żyję poza nim, z dnia na dzień, z chwili na chwilę, a kiedy dociera do mnie, że on płynie, jest to zawsze szokujące.

A najgorsze jest poczucie, że zawsze tego czasu jest za mało. Na wszystko. I człowiek wiecznie dokądś, z czymś spieszy. Najpiękniejsze są te chwile, w których spieszyć się nie trzeba. Szkoda, że bywają rzadkie...

Może to jednak tylko kwestia właściwego myślenia? Odpowiedniego podejścia do świata? A może to świat nie pozwala inaczej myśleć...

Komentarze