[S]: Sen z apokalipsą w tle II

Śniło mi się, że z Witfangiem żyliśmy jakby w jakiejś komunie, na pewno w bardzo dużej grupie, w dodatku mieliśmy siedzibę w mieszkaniu moich rodziców.

Raptem okazało się, że nasz świat został zaatakowany, ale nie wiem do końca, przez kogo - kosmitów? - i musieliśmy uciekać do jakichś specjalnych schronów, wpadłam w panikę i nie wiedziałam, co zabrać, żal mi było moich sukienek i książek (sic!).

Inni rzucili się do zbierania jakichś rzeczy niezbędnych, prowiantu, etc., a laska z tej naszej komuny zaczęły po prostu przeglądać moje rzeczy, znalazła jakieś bilety do kina na 30 lipca, o których zupełnie zapomniałam, zaczęła mi robić wyrzuty, że nie poszliśmy przeze mnie do kina, czego zupełnie nie rozumiałam, bo to miała być dla nich niespodzianka i nawet by nie wiedzieli, że mieliśmy tam iść...

Wściekłam się, że grzebie w moich rzeczach, bardzo mocno, aż zaczęłam ją dusić, ale zaraz puściłam, ale wszystkie dziewczyny od razu nastawiły się wrogo, ale najgorsze było to, że Witfang nie chciał ze mną rozmawiać i udawał, jakby mnie nie było.

Ruszyliśmy do tego schronu, powlokłam się za wszystkimi, myśląc tylko o Witfanguu, faceci zresztą pozostali przyjaźnie do mnie nastawieni i nakłaniali mnie, abym ukryła się z całą grupą. Schowaliśmy się w tym schronie i raptem nasza gromadka zaczęła prowadzić jakąś intelektualną dyskusję (potem się okazało, że na ten sam temat rozmawiano w radiu w rzeczywistości, jakaś audycja leciała, gdy przysnęłam po wyjściu Witfanga do pracy), jakbyśmy byli w radiu albo TV. 

Uważałam, że to jakiś absurd, ale bardziej interesowało mnie to, żeby nawiązać z Witfangiem kontakt... Chyba następnego dnia ogłoszono komunikat, że zniszczone zostanie całe Centrum miasta, szliśmy z Witfangiem już za rękę skądś z powrotem do schronu, powiedziałam mu, że niewyobrażalnie kocham, a Witfang wyciągnął wódkę i stwierdził, że chce się ze mną napić, i tylko ze mną, i potem się obudziłam...

Wystarczyło pójść na urlop i wróciły pokręcone sny.

Komentarze