[S:] Zrezygnować czy nie? Oto jest pytanie...
Za mną 22 godziny praktyk. 53 wciąż na horyzoncie.
Nie mam pojęcia, jak się z tym wyrobię, bo od dzisiaj mogę zaliczać je tylko w piątki, a wtedy pani Nina ma jedynie dwie lekcje. A kiedy usłyszałam, że trzy koleżanki, choć wizytowały zajęcia już w maju i we wrześniu kontynuowały hospitacje, w pewnym momencie po prostu i bez żadnych konsekwencji zrezygnowały z kursu... Hehe, kuszące :> O ileż mniej zajęć bym miała! [W czwartki tylko poranny wykład z historii literatury rosyjskiej... :P] Okazało się, że aby uczyć w szkole językowej, nie trzeba mieć uprawnień pedagogicznych. A ja w szkole publicznej pracować nigdy nie planowałam i nadal nie zamierzam. Zwłaszcza po tym, co teraz widzę.
Niemniej to tak trochę głupio teraz rezygnować. Za dwa tygodnie prowadzę pierwszą swoją lekcję. W klasie pierwszej e, więc powinno być bezboleśnie, acz nadal stresująco. Będę pokazywać literki. Heh, już zapomniałam, jak się kaligrafuje te bukwy na początku nauki...
W miniony piątek zaś siedziałam w szkole jak na szpilkach - o 11:05 miałam pociąg do Krakowa. O ileż milej było znaleźć się w ramionach M. i pójść z nim do kina niż przez 45 minut obserwować, jak drugoklasiści uczą się wiersza na pamięć...
GOŚĆ: MARRYŚ, NIWIDU.ORG
OdpowiedzUsuń2007/10/01 22:27:21
oj nie
lepiej nie rezygnuj :*