[S:] Ale żeby lubić poniedziałek??...

Chyba polubiłam poniedziałki. <- zdanie jak z horroru :P

Bo zajęcia mamy tylko do 11:45.
Poza tym na drugiej parze translatoryka z dr U.
! Na początku, miast się koncentrować na wykładzie, siedziałam i cieszyłam się, że znów z panią U. się widzę. Z nią nawet językoznawstwo było pasjonujące, wbrew temu, czego się spodziewałam. A ja po liceum myślałam, że się literaturą zajmę w przyszłości... Gdyby nie zajęcia z nią, zapewne tak by było. Tymczasem wybrałam specjalizację tłumaczeniową :)

Dzisiaj nawet pierwsza para nie była bolesna - miast skrzywionej, mrożącej krew w żyłach miny prof. Z. powitał nas wykład profesora z Uniwerystetu Petersburgskiego na temat lingwistyki konfrontatywnej :) Rosjanie to jednak potrafią wykładać, nawet o robieniu słownika mówił ciekawie.

Jednego na pewno jednakowoż nie polubię, mianowicie dezinformacji na wydziale. Przychodzimy rankiem na zajęcia, a tu się okazuje, że nas przetasowali i grupy wyglądają teraz zupełnie inaczej. To wiele zmienia, zważywszy, iż plan udostępniono w sieci pod koniec czerwca i wszyscy zdążyli sobie pozałatwiać pracę i dodatkowe zajęcia wg starego podziału. Zresztą, dziwnie tak - po trzech latach się wśród obcych twarzy znaleźć... Większości nie znam z imienia.

Poza tym, jak zwykle nie wiadomo, na jakie przedmioty trzeba się rejestrować przez internet, a na jakie nie, na które chodzić, które nie są nasze... Chaos. Czyli: na uczelni nic nowego :P

Komentarze