[S]: Czarne dziury w historii Rosji

Zbieram się z tą recenzją dość długo, ponieważ książka wywołała we mnie sprzeczne emocje.

Zacznę od zaznaczenia dwóch kwestii. Po pierwsze, lektura​ wymaga chociaż podstawowej wiedzy z historii Rosji - autor wykazuje w kolejnych rozdziałach, że oficjalna wersja dziejów państwa rosyjskiego niekoniecznie (jego zdaniem) jest wersją prawdziwą czy prawdopodobną​, a jednocześnie nie zawsze ją przytacza​. Po drugie, właśnie ze względu na podejście autora ​"Czarne dziury historii Rosji" mogą zagotować krew w żyłach osób, które znają dzieje mocarstwa nie tylko powierzchownie.

Książkę napisano w taki sposób, że chwilami nie sposób się od niej oderwać, przytaczane przez Lwa Szylnikowa argumenty wydają się fascynujące i jego wizja dziejów daje do myślenia​, a przy tym przypomina dobry kryminał, w którym ścierają się różne wersje wydarzeń, odtwarzane przez śledczych​. Problem polega na tym, że autor w ogóle nie popiera swoich wywodów danymi źródłowymi - podaje np. tytuł czy autora​, ale nie powołuje się na rok wydania, numer strony​;​ na darmo szukać indeksu czy bibliografii na końcu tekstu - co jest też dużym zarzutem wobec polskiego wydawcy, redakcji i tłumacza (a zawsze wydawało mi się, że Bellona jest prestiżowym wydawnictwem). Brakowało mi także informacji, czy przywoływane przez Szylnikowa tytuły zostały wydane w Polsce, czy nie. Poza tym autor wciąż powołuje się na źródła powieściowe, co budzi jeszcze większą nieufność - rozumiem, że Aleksy Tołstoj mógł odtworzyć koloryt epoki, ale przecież był pisarzem, literatura zawsze dopowiada swoje do historii, o ile nie jest literaturą faktu​.

W efekcie, choć fascynujące, wysnuwane przez ​Lwa Szylnikowa teorie traktuje się z przymrużeniem oka, niedowierzaniem, brakiem zaufania. Bo chociaż można uwierzyć, że przed Piotrem I Wielkim inni władcy próbowali już reformować kraj, czy też że kroniki historyczne były zafałszowywane ze względów propagandowych, bo pisano je na zlecenie konkretnego władcy, budującego swój wizerunek, to już twierdzenie, że najazdów mongolskich w ogóle nie było, a wojnę rosyjsko-japońską 1904-1905 w rzeczywistości wygrała Rosja, brzmi - delikatnie pisząc - podejrzanie.

Jeszcze jeden zarzut wobec polskiego wydania - nie wiem, czy to kwestia stylu autora, czy też to tłumacz miejscami nie poradził sobie z rosyjskim tekstem (nie chcę pochopnie oceniać), niemniej bywają fragmenty niejasne, dziwne, wyraźnie źle sformułowane. Odnoszę też wrażenie, że im dalej brnie się w lekturę, tym niechlujniej tekst zredagowano.

Mimo wszystko dobrze się bawiłam przy lekturze. Poza tym książka daje do myślenia na temat manipulowania historią i dopasowywania jej do potrzeb władców.

Komentarze