[S]: Szaleństwo Woody'ego Allena

Moje pierwsze podejście do tej lektury Obrony Szaleństwa zakończyło się pełnym niezrozumieniem i zniechęceniem. Proza Allena jest absurdalna, niedorzeczna, abstrakcyjna, surrealistyczna - jak obrazy Dalego albo chory sen opiumisty, a chwilami - slapstickowa, błazeńska i przywodząca na myśl gagi z kreskówek. Mieszanka nie dla każdego strawna. Po przeczytaniu pierwszego tekstu ze zbioru odłożyłam książkę na dwa-trzy miesiące, niepewna, czy w ogóle chcę ją czytać. Ponieważ jednak rozpoczęte i niedoczytane książki snują się za mną niczym wyrzut sumienia, tej dałam drugą szansę. I muszę powiedzieć, że choć czasem naprawdę nie miałam pojęcia, co autor miał na myśli, mimo wszystko przeczytałam (pochłonęłam!), oczarowana stylem, zabawą językiem, kontekstem, historią i literaturą, kinem i innymi wytworami kultury. Allen okazał się wielkim erudytą, w zaskakujący sposób żonglującym intertekstualnymi aluzjami. Opowiadaniami o fryzjerze Hitlera oraz o detektywie Kaiserze Lupowitzu ujął mnie ostatecznie. Przymknęłam więc oko na co bardziej "odjechane" opowiadania, bo "w tym szaleństwie jest metoda"!

Komentarze