[S]: Tancerka bollywood

Tydzień w bollywood dobiegł końca. To był jednocześnie najbardziej fantastyczny, porywający, energetyzujący i uszczęśliwiający oraz wykańczający, wymęczający, dobijający z kursów, w jakich kiedykolwiek uczestniczyłam. Moje samopoczucie przeszło drogę od euforii, zachwytu i okrzyków typu: "super! cudownie! fantastycznie! wspaniale! rewelacyjnie! zapisuję się na to na cały rok" po pierwszych zajęciach, drugiej fali entuzjazmu i fascynacji po drugich, poprzez załamanie - "jestem ślamazarną, pozbawioną gracji fajtłapą" - bezgraniczne zmęczenie, koszmarne zakwasy i niezadowolenie z siebie po trzeciej lekcji do swoistego radosnego spokoju po dzisiejszej, piątej i ostatniej w trakcie warsztatów wakacyjnych. 

Szalenie przypadło mi do gustu to, że zajęcia nie były monotonne - rozgrzewkę, dwie choreografie do utworów z bollywoodzkich filmów oraz rozciąganie instruktorka przeplotła ciekawymi ćwiczeniami, które miały nas zintegrować jako grupę. Podobało mi się to, nie spotkałam się wcześniej z takim podejściem, a to był czwarty kurs tańca, na jaki w życiu chodziłam. Dobrze mi teraz. I ciągle słucham jakichś bollywoodzkich kawałków. Pozytywna energia : )

W przyszłym tygodniu zaś - taniec brzucha! 

Komentarze