[S]: Sen prawie szpiegowski


Wczoraj przyśnił mi się sen, który byłby niezłym scenariuszem jakiegoś groteskowego filmu. Nie pamiętam wszystkiego dokładnie, ale postaram się jakoś to posklejać.

Otóż wybraliśmy się cała rodzinką chyba na wakacje, a może przed czymś uciekaliśmy, szliśmy przez bezimienną wieś, chyba w górach, a ludzie się na nas dziwnie patrzyli, ewidentnie nie byli nam przychylni. 

Zatrzymaliśmy się w ciasnym, rozpadającym się domu z byle jak pozbijanych desek. Potem zmieniałam coś w komórce, nie pamiętam, co to było - sieć? OPROGRAMOWANIE? I raptem okazało się, że ktoś wrobił tatę w jakieś przestępstwo, ja jestem prawie superbohaterką, mam jakieś tajne oprogramowanie, którego nie mogę nikomu oddać, bo wszyscy mogą być wrogami, a jest zapisane w monecie pięciozłotowej.

Zaczął mnie gonić jakiś evil boss, okazało się, że działa na dwa fronty, tj. jednocześnie współpracuje z policją, albo może to pani detektyw współdziałała z evil bossem, w każdym razie rzekł, że puści mnie wolno, jeśli oddam mu tę pięciozłotówkę, dałam mu, oczywiście, niewłaściwą, upewniwszy się, że w torbie mam schowaną tę z oprogramowaniem.

Następnie zaczęłam uciekać po dachu i gzymsach, panicznie się bojąc oderwać od ściany, skoczyć i robić inne brawurowe rzeczy, bo a nuż moja superbohaterska moc nie zadziała i spadnę?

Ścigały mnie jakaś babcia z dwiema wnuczkami. Stałyśmy, przyczepione do ściany po dwóch stronach budynku, aż jedna z wnuczek do mnie doskoczyła, a ja przez cały czas się bałam skoczyć, bo nie byłam pewna, czy zadziała mój dar teleportacji. A jednocześnie sobie myślałam: oczywiście, że zadziała, jestem bohaterką tej historii, a poza tym to tylko sen, musi działać!

Ostatnia scena to był mój skok z gzymsu kamienicy na zasypany śniegiem trotuar.

Przez całą drugą część snu miałam paranoję i nie wiedziałam, komu mogę zaufać, bardzo chciałam zadzwonić do A., ale nie miałam pewności, czy odbierze on, czy może już detektywi przechwycili jego numer.

Komentarze