[S]: Autobusy i tramwaje

Ja naprawdę staram się wierzyć w ludzi. Że są mili i można żyć z nimi w zgodzie. Ale miłość do bliźnich i korzystanie z komunikacji miejskiej to dwa zwalczające się czynniki.

Autobus numer 520, wpół do ósmej rano. Nie ma gdzie szpilki wetknąć, a ludzie się pchają, nie patrzą, czy ktoś za nimi stoi, czy nie, no bo przecież najważniejsze, by sobie wydeptać miejsce. A ja jadę jak podczas ekstremalnego zjazdu narciarskiego, na każdym zakręcie walcząc o życie i zachowanie równowagi. I jeszcze wszyscy wokół fukają, że na nich wpadam. No bardzo przepraszam, że nie urosłam i nie sięgam do drążka, by się przytrzymać.

Albo tenże sam autobus, inny poranek. Znowu tłok. Tym razem znalazłam trochę przestrzeni dla siebie. Tymczasem jakiś facet oparł się o moje ramię i prawie złamał mi nadgarstek. No bo przecież nie mógł się trzymać drążka ręką, musiał oprzeć się plecami. Czemu ta mała w śmiesznej czapce się tak irytuje?

Nic wszakże nie pobije metra przed ósmą rano...

Komentarze

  1. Gość: finetka68, 217.153.221.16*
    2006/03/09 16:10:01
    Uroki podróżowania w godzinach szczytu czyli np rankiem! Znane mi zjawisko. Czasem się na człowieku ktoś uwiesi albo opiera, jak u Ciebie i ledwo sie oddycha. Mało innych obchodzi co z inymmi, ważne że ten i ów ma się dobrze. Nie lubię takich osób...

    Gość: marry, niwidu.org
    2006/03/24 22:51:32
    i gdzie nowa notka
    hm ?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Podziel się z nami swoją opinią! :-)