[W:] Dwa razy pół

Rozpoczął się 5 miesiąc, kiedy pracuję na dwóch połówkach etatu w jednej firmie. Plan był dobry. 2 dni tu, kolejne 2 tam. Różni szefowie, różne obowiązki i dwie pensje. W praktyce nie jest to takie fajne jak zakładałem. Już nie chodzi nawet o szefów, o to, że obowiązki z całego etaty muszę zmieścić w połowie przewidzianego nań czasu. Chodzi o to, że nieważne, w której pracy w danej chwili jestem to pracuje w obu cały czas. To irytuje mnie najbardziej. Skoro wszyscy umówiliśmy się, na taki system pracy to, dlaczego nie mogą tego uszanować? Nawet z największą pierdołą dzwonią do mnie, chociaż jestem w tej drugiej pracy. A jeżeli nie dobiorę telefonu i nie załatwię tego to czeka aż przyjdę do pracy i to zrobię. Nikt nie weźmie tego podczas mojej nieobecności na siebie. Wszystko, dlatego, że jestem po drugiej stronie budynku. Niby nie w biurze, ale jednak w firmie, więc według nich dostępny cały czas. Nieprzyjemne jest również to, że ani w jednej ani w drugiej pracy nie jestem na bieżąco. Nie zawsze mogę dopilnować swoich obowiązków, doprowadzić sprawę w do końca. Staram się, ale czasem bywa to trudne. Tracę kontakt z wykonywaną pracą, bo nie uczestniczce w codziennych dyskusjach i problemach. Ustalenia, jeśli do mnie docierają to z opóźnieniem. Mam wrażenie, że wszystko jest zrobione, na szybko, po łebkach i byle jak. Przez to nie mam satysfakcji z dobrze wykonanej roboty. Pracowanie w „rozkroku” ma chyba tylko sens, jeśli możesz przyjść do pracy i odwalić swoje. Kiedy wykonujesz proste, powtarzające się czynności, niewymagające ciągłego bycia na bieżąco. Najlepiej nie ramach jednej firmy.

Mimo tych wszystkich niedogodności jest aż tak źle żeby nie dało się z tym żyć, po prostu nie mam komfortu pracy, ale z drugiej strony jak długo można trwać w takim zawieszeniu bez swojego miejsca?

Komentarze