[S]: Myśli nieuczesane

Co, w zasadzie, sprawia, że ktoś nam się podoba? Kiedy pojawia się ta "chemia"? Czy ona powinna być od razu, czy przychodzi z czasem? Jak to się dzieje, co sprawia, że się zakochujemy? Czy to powinno być porażenie gromem, czy raczej konstatuje się to któregoś dnia? Dlaczego ktoś nas pociąga, a ktoś inny pozostaje tylko "materiałem na kolegę"?

Czy to ja szukam dziury w całym? Dlaczego mam wyrzuty sumienia, że ktoś mi się nie podoba? To źle, że chcę iskrzenia od razu? Że chcę od razu poczuć to "coś" - nawet nie "zakochanie", raczej fascynację, entuzjazm... W słowniku brakuje określeń na te wszystkie uczucia. Język jest zbyt ubogi.

Myślę o tych wszystkich razach, gdy byłam zakochana, analizuję i zastanawiam się - jak to było, dlaczego poczułam to, co wtedy czułam, kiedy to przyszło - czy to był wynik tego pierwszego wrażenia, a może autosugestii przed spotkaniem? Prawdziwe iskrzenie, czy raczej pragnienie, by to iskrzenie zaistniało?

A może po prostu nie pojawił się wciąż ten właściwy. Tylko kiedy wiadomo, że to jest "ten właściwy"...? A jeśli go przegapię?

Postscriptum: Chyba po prostu szukam usprawiedliwienia dla siebie za to, że nie czuję się zainteresowana facetem, który się mną zainteresował, huh.

Komentarze